wtorek, 25 kwietnia 2017

Angel ma pytanko #3

Jak widać po datach moje regularność w dodawaniu notek zaczyna coraz bardziej lecieć łeb na szyję, dlatego też poszukuję osoby, która by mi chętnie powierciła dziurę w brzuchu jutro wieczorem i w piątek po 22, bo inaczej następne rozdziały ujrzą światło dzienne gdzieś w czerwcu xD
Jess: Juhu!
Aki: Świetnie, dziś jest dzień dobijania?
*odgania je książką od fizyki (działa jak woda święcona na demony...Dobra, spadaj do siebie Jenny >.>)*
Ktoś chętny się podjąć wyzwania? :3
Jessie: A niby to ja jestem naiwna.
.
.
.
.
-___-
Odmeldowuje się ^^

piątek, 14 kwietnia 2017

Rozdział 64: Nienawiść

   Usta Tytana rozciągnęły się w szyderczym uśmiechu, gdy ujrzał przepełnione przerażeniem oczy Reiko, która przed chwilą opadła na kolana i zszokowana wodziła wzrokiem od bladej twarzy gówniary do plamy krwią pod nią.
– Nie masz się co łudzić – powiedział, kiedy jej dłoń uniosła się i dotknęła szyi dziewczyny. – Zdechła jak reszta jej rodziny.
   Kobieta zacisnęła pięści i rzuciła mu gniewne spojrzenie.
 Nie – wycedziła.
 Hm?
– Mówię, że tak się nie stanie! – Reiko zerwała się na równe nogi i wycelowała w niego palcem. – Doskonale wiem, że masz mnie, Jessicę i pozostałych z naszej rodziny za zwykłych słabeuszy. Może czasami masz rację. Jednak Jessie nie jest słaba! – Uśmiechnęła się blado. – Widziałam jej wolę życia i  wiem, że nie da się zabić żadnej klątwie! – Schyliła się, zarzuciła jedną rękę Jess na szyję i dźwignęła zimne ciało do góry.
   Dyskretnie przyłożyła dłoń do jej klatki piersiowej. Wydawało jej się, że czuje słabe bicie serca.
   Jeśli dobrze myśli to...
   Nie ma czasu do stracenia.
 Jesteś jeszcze głupsza niż myślałem, Reiko. Ta dziewczyna powinna umrzeć dawno temu! Takie jest jej przeznaczenie!
 Ty jedyny w to wierzysz. – Kobieta owinęła rękę wokół talii Jessici i ruszyła do wyjścia komnaty, starając się nie patrzeć na drzewo genealogiczne.
   Nie może się rozklejać. Musi wypełnić swój obowiązek i wyciągnąć stąd jeszcze dwójkę osób.

****

 Ostrzegałem cię – wymamrotał Gus, siłując się z więzami na rękach Akane.
   Do pomieszczenia ściągnął go głośny huk i wrzask „Ha! Mówiłam, że karma to suka, cwelu cholerny!”, po którym od razu domyślił się, kto jest w środku. Widok znokautowanego Hydrona nieco chłopaka zaskoczył – zważywszy, że Ziemianka była związana naprawdę mocnym węzłem - ale dziewczyna upierała się, że tym razem to nie ona, a coś co wyleciało spod podłogi. Na potwierdzenie jej słów w posadzce widniała niewielka dziura.
 Nie gadaj, tylko to rozwiązuj! – fuknęła Akane. – Muszę znaleźć Jess!
 Nie wierć się tak, bo jedynie pogarszasz sprawę.
– Wiesz, istnieje taki wynalazek zwany nożem i ten szczeniak położył go gdzieś tam. – Wskazała butem na ręcznie robioną komodę.
– Nie mogłaś powiedzieć wcześniej?!
– Wypadło mi z głowy.
   W tym momencie Gus momentalnie zwątpił, czy dziewczyna posiada choćby śladowe ilości zdrowego rozsądku. Ruszył w kierunku komody, gdy przed drzwiami pojawiła się dwie błękitne sylwetki promieniujące oślepiające światło. Z palców wyższej postaci wystrzeliła iskrząca wiązka, która trafiła w sznur oplatający nadgarstki Akane i momentalnie go spaliła.
 Musimy się pośpieszyć – oświadczyła, wyciągając do nich dłoń.
 Reiko?! – Japonka zmrużyła oczy. – Co ty robisz? To Jess?! – Spanikowana spojrzała na niższą sylwetkę.
   Postać nie odpowiedziała, lecz pstryknęła palcami. Akane i Gusa pochłonęło błękitne światło.

****

   Tak właściwie nigdy się nie zastanawiałam, dokąd mogę trafić po śmierci. Do piekła? Nieba? Czyśćca?
   Gdzie tam! Dryfowałam w przestrzeni kosmicznej i, co dziwniejsze, jedna część mojego ciała była ogarnięta przez ciepło, a druga zimno.
   Co to za miejsce?
   Znikąd wyłoniła się osoba z kapturem narzuconym na głowę.
– Kim jesteś? – wychrypiałam.
   Oczywiście się tego nie dowiedziałam, bo ta mnie zignorowała i złapała za nadgarstek. Poczułam gwałtowne szarpnięcie w okolicach pępka i zebrało mi się na wymioty. Wszechświat zawirował kilkakrotnie przed moimi oczami, zanim zniknął.
   Wylądowałam na miękkim łóżku naprzeciwko małej dziewczynki. Tak właściwie to mogłabym być  ja jako 6 – 7 latka, lecz ona miała na sobie zieloną suknię, a jej włosy były upięte w koronę, natomiast ja w dzieciństwie nigdy w czymś takim nie chodziłam.                        Zauważyłam, że moje ubranie się zmieniło. Zamiast szortów i fioletowej podkoszulki była czarna, cienka sukienka na ramiączkach, która sięgała mi do kolan. W miejscu botków i zakolanówek pojawiły się sandały podobne do tych jakie noszono kiedyś w Rzymie.
Przyjrzałam się jeszcze raz dziewczynce. Widziałam ją w którejś z wizji, jestem tego pewna.
– Kim jesteś? – powtórzyłam pytanie, prostując się.
 Można powiedzieć, że  ucieleśnieniem twoich wymazanych lat – odparła głosem dorosłej kobiety.
 Ile razy mam powtarzać, że to niemożliwe? – westchnęłam. – Nie jestem...
 Jesteś i to zaakceptuj. Od prawdy nie ma ucieczki – Jej ton stał się chłodniejszy. – Mogłabym ci to udowodnić w pięć sekund, ale za chwilę sama się przekonasz.
   Zmarszczyłam brwi. Patrzyła na mnie mało przyjaźnie i odnosiłam wrażenie, jakbym rozmawiała z Reiko.
   Dopiero teraz przypomniałam sobie, że umarłam i nawet jeśli ma być to podróż do moich wspomnień, to nie ma najmniejszego sensu, bo niczego nie zmieni.
 To i tak nieważne – Rozłożyłam ręce. – Przecież jestem martwa.
 I tak i nie.
 Huh?
– Twoje serce jeszcze słabo bije. Jednak ciało jest zimne, bo krew nie płynie, a wszelkie funkcje życiowe są zastopowane. Jest to stan podobny do hibernacji, ale o wiele silniejszy – wyjaśniła.
 Serce mi bije, ale nie pompuje krwi do żył? – Zrobiłam sceptyczną minę. – Może i nie jestem biologiem, lecz takie coś nie jest możliwe.
   Dziewczynka wywróciła oczami.
 Pompuje krew tylko tu – Przyłożyła dłoń do głowy. – Dzięki temu możesz przejść próbę.
 Próbę?
 Tak – Teraz dziewczynka uśmiechnęła się groźnie. – Teraz odzyskasz swoje wspomnienia i zdecydujesz, czy warto wracać do świata żywych.
 Muszę wrócić – oświadczyłam, wstając.
– Zobaczymy, Jessie – Sięgnęła po cienką książeczkę i podsunęła mi ją do rąk. Czarnymi, pochyłymi literami wydrukowano tytuł „Wymazane”. – Weź ją i otwórz.
   Raz kozie śmierć, pomyślałam i zrobiłam to, co mi powiedziała. Kartki zaczęły się same przewracać w zawrotnym tempie, a litery unosić w powietrzu i otaczać naszą dwójkę. Podłoga pod nami się zapadła i poszybowałyśmy w dół. Myślałam, że to będzie szybki lot na spotkanie z powierzchnią, ale tak się nie stało. Odniosłam wrażenie, że siedzę w jakiejś windzie, z której rozciąga mi się widok na vestaliańskie miasto.
   Zatrzymałyśmy się przed pałacem Vexosów. Przez szeroką alejkę, która prowadziła od bramy strzeżonej przez dwóch strażników do wejścia, gdzie czekały już służące, szła piątka ludzi. Rozpoznałam ich natychmiast.
   David otaczał jednym ramieniem Melody, a drugą ręką ściskał dłoń małej Cassandry, która miała gdzieś z 10 lat. Natomiast blondynka szła z Kenjim i przyciskała do piersi niemowlaka. Rozmawiali o czymś między sobą i uśmiechali się do swojego najmłodszego dziecka. Nagle David usadowił Cassandrę i Kenjiego na swoich barkach.
 Trzymajcie się mocno, obydwoje! Dziś specjalna wycieczka na plecach króla! – zawołał, mierzwiąc im po kolei włosy.
    Melody zaśmiała się i przytuliła mocniej niemowlaka.
 Masz zabawnego tatę, nieprawdaż, Jessie? – spytała.
   Moja dłoń zamarła w powietrzu.  Zamrugałam kilka razy. Dlaczego i kiedy ją wyciągnęłam?
 Och, zaczęłaś tęsknić? – Dziewczynka uniosła brew. – Poczekaj, to dopiero początek naszej podróży – Wyciągnęła do mnie rękę. – Chodź, gwarantuje, że nie zapomnisz tego do końca życia...Chociaż i tak nie pożyjesz długo – dodała drwiącym tonem.
– Dawno ci nikt porządnie nie przywalił, co? – mruknęłam, odtrąciłam jej dłoń i ruszyłam do przodu.
 Za to ty porządnie oberwałaś!
   Przejechałam sobie ręką po twarzy. Ten dzieciak jest chyba jakąś mieszanką mojego, Tytana i Reiko charakteru, więc zapowiada się fantastyczna zabawa, która może skończyć na czyiś wybitych mleczakach...

****

    Akane patrzyła pustym wzrokiem, jak Reiko układa Jess na łóżku, zmienia jej ubrania, zmywa krew, otula kołdrą i podpina kroplówkę, którą skombinował skądś Marucho. Do krwiobiegu Jess miałyby być dostarczone jakieś substancje, które zaczną leczyć zdewastowany od środka organizm.
   Japonka była w tak głębokim szoku, że kiedy wrócili, zignorowała Wojowników, pozostawiając wyjaśnienie sytuacji Gusowi i Leausowi, podążyła za Reiko do ich pokoju i stała w miejscu przez cały czas, gdy duch działał. W jej umyśle brzmiało tylko jedno zdanie, które wypowiedziała kobieta.
   „Jest szansa, że przeżyje.”
   Nie poczuła, jak Reiko kładzie jej rękę na ramieniu. Słowa kobiety dotarły do niej jak zza tafli wody.
– Zostań z Jessicą. Ja pójdę wyjaśnić sytuację.
   Japonka podeszła do łóżka. Twarz Jess była taka blada. Aki osunęła się na kolana i koniuszkiem palców dotknęła dłoni przyjaciółki. Ścisnęło ją w dołku, kiedy poczuła, jaka jest zimna.
 To żart, nie? – wymamrotała. – To jest jedynie jakiś pierdolony dowcip, prawda?! – Potrząsnęła nią. – Jess, obudź się, kurwa!
   Cisza przeraziła ją najbardziej i pozwoliła zrozumieć, że jej przyszywana siostra może nigdy więcej nie otworzyć oczu, że może UMRZEĆ.
   Strach objął ją swoimi lodowatymi ramionami i zachichotał do ucha. Od dawna nie czuła go tak intensywnie.
– Gomen – szepnęła i pochyliła głowę. Fioletowe włosy połaskotały Jessie w twarz. – Gdybym z tobą poszła...  Łzy spłynęły po policzkach. – Dlaczego do tego doszło?! – Wcisnęła twarz w prześcieradło.
   Mogły tam nie iść. Mogły się nie rozdzielać.
   Chociaż co by to zmieniło?, pomyślała dziewczyna, spojrzała jeszcze raz na Jessie i przygryzła wargę, kiedy ujrzała bliznę na jej ramieniu. Drgnęła.
   Hydron!
   Wbiła paznokcie w materac. On, jego gówniany ojciec i ten powalony Clay! To ich wina!
 Zajebię ich – wycedziła. – Zabiję jak psy!
   Mieszanka wściekłości i nienawiści wypełniła jej umysł. Przez nich Jess może umrzeć! Przez to, że oni żyją!
   Oddychała ciężko. Najlepiej by było, gdyby obydwie rodziny zdechły!
   Właśnie...
   Skierowała spojrzenie rozwścieczonych oczu na drzwi. Zza nich dobiegały przyciszone głosy Wojowników.
   Przecież tu są jego dzieci...

****

 Czyli żyje? – upewnił się Dan.
   Dopiero relacja Reiko nieco go uspokoiła, co nie znaczyło, że dalej nie czuł przerażenie na przypomnienia stanu, w jakim zjawiła się tu Jessica. Gus niewiele im wyjaśnił, bo spotkał tylko Akane, a Leaus również nie miał wielu informacji, bo większość czasu spędził walcząc ze strażnikami, a potem jako zakładnik Hydrona.
   Wszyscy Wojownicu otaczali pierścieniem Reiko. Niektórzy tacy jak Shun, Ace czy Dan odetchnęli z ulgą, kiedy duch powiedział, że podjął już odpowiednie kroki, by pomóc dziewczynie, ale Alice, Runo, Mira i Julie były w ciągu dalszym przestraszone.
 To zależy od niej. Mogę ją uleczyć, ale nie jestem w stanie przywracać do życia.
 Jess wróci do nas – stwierdził Kuso. – Wiem to.
 Dan...  Runo splotła dłonie razem i skinęła głową. – Masz rację!
– Mam jedno pytanie. Jak doszło do tego wybuchu mocy w organizmie Jessie? – spytał Ace.
Reiko wzięła głęboki wdech. Wiedziała, że to pytanie się pojawi i nie będzie dalej mogła już ciągnąć tej szopki.
 Myślę, że to czas, by opowiedzieć wam cała historię – oświadczyła i już chciała coś dodać, gdy w słowo weszła jej Akane.
 Historyjkę przełożymy na później.
 Akane! – Alice spostrzegła opatrunek na ręce Japonki oraz kilka ran na jej nogach. – Musimy cię opatrzyć, chodź. - Uderzyła o ścianę, zaraz po tym jak podeszła do niej.
 Co ty wyrabiasz?! – krzyknął Ace, pomagając wstać Rosjance.
   Akane zignorowała go i założyła ręce na piersi. Nie obchodziło ją, czy coś się stało Gehabich i co pomyślą sobie Wojownicy. Miała wszystko i wszystkich gdzieś.
   Wyszukała w tłumie Spectrę i Mirę. Zmrużyła oczy. Hmm, gdyby Clayowi nadal na nich zależało, mogłaby zrobić z nich całkiem niezłe karty przetargowe. Lecz profesorek to pojeb – zupełnie jak jego synek, o ironio – i ma swoje bachory w nosie.
   Skrzywiła się. A mogli by się teraz idealnie przydać.
 Czego chcesz, Akane? – Na sam dźwięk głosu Phantoma, ciśnienie jej skakało.
 Nic takiego – Aki wycelowała w niego paznokciem. – Chciałam jedynie powiedzieć, że jeśli Jess umrze, to cię osobiście zajebie, Phantom  Przekrzywiła głowę i wyszczerzyła zęby w psychopatycznym uśmiechu. – Bo to wszystko twoja wina, prawda?




Krótko, bo już druga w nocy. Mogą być błędy, rozdział słaby, ale wena to suka i nic nie poradzę, a nie chcę mieć miesięcznego zastoju, bo na późniejsze rozdziały mam pomysł itp. A gif zrobiłam sama ^^ *aura dumy*
Dobranoc!
Ps. Naprawiłam teleport!