sobota, 26 stycznia 2019

S2 Rozdział 25: Ukryte emocje


   Pewnie mało kto lubi ten paradoks czasu polegający na tym, że gdy siedzisz w szkole to czas zazwyczaj zwalnia do ślimaczego tempa, jednak kiedy chcesz sobie odpocząć przed jakimś wydarzeniem czy imprezą, to dostaje kopa, jakby wypił Red Bulla. Tak właśnie było w moim przypadku. Podczas zajęć miałam wrażenie, że zaraz zasnę (choć to było bardziej wynikiem trzech godzin snu), a gdy doszło do wfu, o niemal nie rozłupałam sobie czoła, skacząc przez płotki, taka byłam senna!
    Natomiast po powrocie do domu zdołałam zrobić sobie tortillę, zadzwonić do Micka, wyprowadzić Aresa, obejrzeć dwa odcinki serialu i już została mi zaledwie godzina na przyszykowanie! No powiedzcie mi, gdzie tu jakakolwiek logika?!
– Aki, nie mam pojęcia, o którą koszulę ci chodzi. Przywlecz tu swoje zacne dupsko i ją sama znajdź – warknęłam do telefonu, kiedy Akane po raz czwarty nieudolnie próbowała mi wytłumaczyć, jaką to część  garderoby chce pożyczyć.
– Nie to nie! Sama sobie poradzę! – zawołała oburzona, po czym się rozłączyła.
   Wywróciłam oczami, rzuciłam telefon na łóżko i zaczęłam przebierać w ubraniach wiszących w szafie. Na małą czarną było za zimno, czerwona bluza była zbyt znoszona. Mnóstwo ubrań, a zawsze gdy przychodzi co do czego, to nie ma niczego odpowiedniego. Jakże typowe.
   Kiedy pozostało mi już tylko pół godziny, zdołałam się zdecydować na srebrną koszulkę, skórzaną spódnicę, cienkie rajstopy i dopasowane ciemne zakolanówki. Wypadłam z domu w samym płaszczu, jednocześnie kończąc malować usta. Oczywiście byłam już spóźniona.

****

    Wszystko miała dopięte na ostatni guzik. Nathan łyknął wszystko, co mu powiedziała, mama wymyśliła jej jakąś chorobę, a ojciec nie czynił żadnych uwag. Teraz pozostawało tylko spokojne doczekanie sobotniego ranka.
   Uśmiechnęła się i wyciągnęła nogi, opierając je o krawędź wanny. Crueltion siedział na umywalce, uważnie jej się przyglądając. Mimo iż nie ukazywał żadnych mocnych emocji, to Heather doskonale wiedziała, że w środku wręcz kipi podekscytowania. Nie żeby z nią było inaczej. Drapieżne a zarazem słodkie podniecienie wypełniało ją po brzegi.
– Cru, myślisz, że spotkamy jakieś przeszkody? – spytała, sięgając po szampon. Wylała nieco na rękę, a łazienkę wypełnił aromat migdałów.
– Nawet jeśli, to się ich pozbędziemy – mruknął bakugan. – Bardziej się zastanawiam, jak chcesz stamtąd wrócić?
– Dzięki Wojownikom, oczywiście – odparła, rozprowadzając płyn po włosach.
    Crueltion przechylił głowę nieco w bok.
– Niby jak? Chcesz się z nimi cały czas kręcić?
– Oj, Cru, nie bądź zabawny. – Dziewczyna spojrzała na niego, uśmiechając się. – Wywołamy zamieszanie na tej wojnie, może pozmieniamy trochę fronty, a potem usprawiedliwimy się, że nam kazali. Na przykład zagrozili zabiciem Archiego i Benniego. O albo wiem! – Klasnęła w dłonie. – Kuso raz mówił, że poddają porwane dzieciaki praniu mózgu, więc nie są one świadome swoich czynów. To idealna wymówka, nie sądzisz?
   Bakugan uśmiechnął się. Dwa cienkie kły błysnęły.
– Podoba mi się twój tok rozumowania.
   Heather pokiwała z dumą głową i podniosła się, sięgając po słuchawkę prysznica. Strumyki gorącej wody zaczęły zmywać z jej włosów płyn i spływać po jej ciele w kierunku przeźroczystej tafli. Dziewczyna oparła się o kafelki, bawiąc jednym z kosmyków.
– Jeśli chodzi o grę oszustw, to nikt nas nie pokona, Cru – szepnęła. – Nieważne czy Młody Wojownik, księżniczka czy Gundalianin.
    Crueltion w duchu zgodził się w nią. Kiedy się poznali, nie uznał jej za kogoś wartego uwagi. Uśmiechnięta, uprzejma dla innych, zwyczajny człowiek. Dopiero wtedy ujrzał jej oczy. Puste, znudzone, patrzące na wszystkich bez żadnych uczuć. Zdał sobie sprawę, że to była jedna z jej tysiąca masek. Wcześniej nigdy nie myślała, że może spotkać kogoś – to jeszcze człowieka! – kto ma w sobie tyle mroku. Jednak Heather taka była. Nieważne, czy robiła to z nudów, nieważne, że mogło to być zepsute do cna i pozbawione wszelkiej moralności. Była podobna do niego i to mu wystarczyło, by z nią być.

****

    Padłam z westchnięciem na miękką kanapę, niemal od razu dostając do ręki szklankę z mojito. Podziękowałam Haruce skinieniem głowy i wlałam sobie zawartość do gardła, gasząc pragnienie. Na parkiecie pozostało jeszcze kilku nieugiętych jak Dean, Nathan czy Akane, którzy kontynuowali swoje tańce, jednak zdecydowana większość ludzi wolała usiąść. Zwłaszcza po tym jak Drake zrobił fantastycznego fikołka przez fotel. Przeżył, w gwoli ścisłości.  
– Żyjesz, Haru? – spytałam, patrząc na nią z lekkim powątpiewaniem.
   Shiena miała lekko rozmazane kreski i wyglądała, jakby nie do końca się orientowała, co się dzieje.  Albo znów obmyślała jakiś scenariusz, wyglądała wtedy identycznie. Odłożyła z hukiem butelkę wina i skinęła głową. Czknęła.
– Dobra, ile widzisz palców? – Pokazałam trzy.
– Pięć.
– Roger, Haru nam padła! – wrzasnęłam. Brak reakcji. Odchyliłam głowę, ale Rogera nie było już przy stoliku wypełnionego wszelkiej maści alkoholem. – Roger?
– Gdzieś zniknął, hyhy – poinformowała mnie Aki, opierając brodę o moje kolana. Wyszczerzyła zęby. – Jane róóównież.

****

        Zimny wiatr rozwiewał jej włosy i porywał szary dym, który wydmuchiwała. Czarna skórzana kurtka nie dawała za wiele ciepła, mimo to Jane nie odczuwała chłodem. Stała tylko spokojnie, opierając się łokciami o barierkę balkonu.
– To o czym chciałeś porozmawiać, hm? – spytała, strzepując spalony filtr do popielniczki. – Mam nadzieję, że nie o naszej klasie – dodała, patrząc na Rogera z ironią.
   Chłopak uśmiechem zbył jej uwagę i wyjął kolejnego papierosa.
– Powiedz mi, Jane, aż tak cię zabolało, że się o ciebie troszczę? – spytał, podpalając go i zaciągając się.
– Słucham? – Wilson uniosła brew.
– Od czasu tamtej rozmowy stałaś się dla mnie bardziej zimna i mniej się odzywałaś – przypomniał jej. – Nie rozumiem jednak czemu.
   Jane westchnęła, drapiąc się w kark i przymykając jedno oko.
– Nie lubię tego typu zachować, to wszystko – mruknęła.
– Niby czemu?
– Bo nie lubię, Walkers – prychnęła. – Nie widzę żadnego logicznego powodu, dla którego tak się troszczysz o moje relacje z innymi. I to nie był pierwszy raz, już kilka razy gadałeś mi o podobnych bzdetach. Po prostu przestań.
   Roger zmarszczył brwi, przyglądając się jej. Błękitne oczy znów przypominały dwie grudki lodu, mimo to wyraz twarzy miała beznamiętny. Wszelkie emocje było czuć z głosu. Uniósł ręce w geście kapitulacji.
– Okej, okej, przestanę – powiedział z uśmiechem. – Ale nie bądź od razu taka podła, bo mi na tobie zależy, co?
– Zaczynasz być irytujący – westchnęła, wrzucając resztkę papierosa do popielniczki. – Zresztą mówiłam ci na początku naszej znajomości. Nie ufam do końca ludziom.
– Dziewczynom też?
   Zbił ją tym z tropu, bo na moment zamilkła. Przetarła twarz dłońmi.
– One to co innego. Byłyśmy razem od dziecka i nigdy jedna nie zdradziła drugiej. One po prostu... – urwała i potrząsnęła głową. – Nieważne.
    Nie musiała kończyć, gdyż wiedział, o co chodziło. One widziały Jane w każdym wydaniu, taką, jaką zawsze była, bez ukrywania czegokolwiek. Były z nią nawet, gdy jej brat zmarł. Roger wtedy ich jeszcze nie znał, ale ciężko było nie słyszeć o wypadku we własnej okolicy. Z tego też powodu, rozumiał sposób bycia Jane. Mimo to chciał ją nieco wyciągnąć ze skorupy, którą stworzyła wokół siebie. Z drugiej strony czy powinien?
   Nagle poczuł, jak lekko trąca go pięścią w ramię. Zerknął na nią i dostrzegł jej charakterystyczny krzywy uśmiech.
– Dzięki za troskę, tak czy siak. Tylko więcej tego nie rób.
   Wyszczerzył zęby.
– Przyjąłem. – Zatrząsł się i zaczął trzeć odsłonięte ramiona. – Wracamy?
   Skinęła głową i razem weszli do ciepłego środka.

****

    Haruka pociągnęła ostatni łyk z butelki wina, po czym odetchnęła głośno. Nathan, którego głowa spoczywała na jej kolanach, jęknął z oburzeniem, widząc, że nic dla niego nie zostało. Odłożyła butelkę na wirujący stolik, słysząc, jak głośno bije jej serce. Chyba dziś przesadziła.
– Co jest, Haru – chan? – mruknął Nathan, trącając ją w nos. – Normalnie tyle nie pijesz.
   Spojrzała na niego, przykładając dłonie do gorących policzków.
– Ne, Nathan jesteś zakochany, nie?
   Chłopak rozciągnął usta, przybierając rozanielony wyraz twarzy. Oczy mu zapłonęły.
– Taaak. Heather jest cudowna. Taka piękna, delikatna, a jednocześnie stanowcza. Jak mogłem jej wcześniej nie zauważyć?
– Hee, więc tak to jest być w miłości? – szepnęła Shiena. – To jest zabawne uczucie?
– Zabawne, co? Hmm, nie jestem pewien, ale na pewno wyjątkowe!
– Co się dzieje, Haruuu? – Stella objęła ją, kładąc jej głowę na swoim ramieniu. – Zakochałaś się? Powiedz kto to, zaraz wymyślimy jak zdobyć jego serce! – Poczochrała ją po włosach.
– Najłatwiej będzie przez rozcięcie klatki piersiowej! – krzyknął Drake z drugiego końca pokoju, po czym wybuchnął chrapliwym śmiechem podobnie jak kilka innych osób.
   Stella syknęła z dezaprobatą, ale po chwili się uśmiechnęła, kiedy Phoebe zabrała chłopakowi kieliszek sprzed oczu i wypiła jego zawartość.
– Nie jestem zakochana! – zawołała Haru, wydymając policzki. – I o jest chyba problem, nie? Bo widzisz – Wyrzuciła ręce przed siebie. – mam siedemnaście lat i nic nie czuję! Nic a nic! A Jess ma chłopaka, Aki ma swoje tsundere odpały, ty niedawno byłaś na randce, nawet moja młodsza siostra kogoś ma!
– Jeszcze nie trafiłaś na tego kogoś, Haru. To dlatego!
– Albo jestem brzydka...
– Wypluj to!
– Jak coś to ja się z tobą ożenię! – oświadczył Dean, wypinając pierś
   Haruka smętnie pokiwała głową, po czym spojrzała w tył, gdyż rozległo się potężne plaśnięcie w czoło. Jane patrzyła na nią przez palce, wyglądając na bliską załamania.
– Matko boska, upiłaś się! – jęknęła Wilson.
– Wcale że nie!
– Ojj, Jane – Jessie przytuliła się od tyłu do dziewczyny i zachichotała. – Od czasu do czasu można, nie?
– I kolejna – Jane wywróciła oczami, po czym zauważyła telefon jej w ręce. – Dzwonisz do kogoś?
    Szatynka oparła brodę o jej ramię, robiąc dzióbek.
– Właśnie myślę, czy zadzwonić do Keitha. Od dwóch dni się nie odzywa, przez co mi smutno – Przymrużyła powieki, wyginając usta w podkówkę.
– Dawaj to – syknęła Jane, wyrywając jej telefon.
– Eh? Ale Jane – chan!
– Koniec picia, Roger szykuj im pokój!

****
   Była już grubo po trzeciej, kiedy Dan sięgnął po telefon. Z podekscytowania pomieszanego z niepokojem miotał się po łóżku, niezdolny do snu. Właśnie wtedy przypomniał sobie, że nic nie mówił Jess o planach ich wyprawy. Zaklinając w myślach, by dziewczyna nie spała, zadzwonił. Po dwóch sygnałach usłyszał jej trochę zachrypnięty głos.
– Taaak?
– Obudziłem cię, Jess?
– Niee, jestem na imprezie, ale troszkę przegalopowałam i siedzę w pokoju z Haru. Coś się stało?
– Chciałem ci powiedzieć, że jutro ruszam na Neathię z Shunem, Marucho, Jakiem, Heather i Fabią.
– Na ile?
– Jeszcze nie wiem.
– Dan, jeśli chcesz, bym dołączyła, to wy... – zaczęła, ale jej przerwał.
– Nie, nie trzeba, Jess. Wiem, ile masz teraz na głowie. Twój brat, Vestalia, zwykłe życie. Właśnie, co ze Spectrą? – spytał.
   Nie wiedział, co wydarzyło się po tym, jak Phantom przybył na Gundalię im pomóc. Chciał spytać o to wcześniej, ale przez nawał spraw, zwyczajnie zapomniał.
   Po drugiej stronie zapanowała cisza. Dopiero po kilku minutach usłyszał westchnięcie i szelest kołdry.
– Pokłóciliśmy i od tamtej pory do siebie nie odzywamy – powiedziała cicho. – Panie drogi, Shiena to lampa, założ okulary! Nie, nie robię sobie żartów, wodę masz obok.
– O co poszło?
– Keith twierdził, że zachowałam się jak nieodpowiedzialna gówniara, ale dla mnie dramatyzuje – Przełknęła ślinę. – Przecież powinien wiedzieć, że już nigdy nie popełnię takiego błędy jak wtedy. Zresztą każdy by to zrobił dla przyjaciółek, nie?
 – Płaczesz, Jess?
– Nie. – Głos jej zadrżał. – Tylko mi smutno. Ale nieważne, zapomnijmy o tym. O co chodzi z tą Heather?
   Była to nieudolna zmiana tematu, ale Dan na to przystał i  zaczął streszczać  problem Heather. Nie było sensu ciągnąć tamtej kwestii, jeśli była dla niej zbyt bolesna.
– Czyli chce uratować kuzynów, ogarniam.
– Znasz ją?
– Pomogła mi dostać się do Bakuprzestrzeni, a ja kiedyś przypadkiem pacnęłam ją torbą w twarz. Cóż, powodzenia Dan.
– Dzięki, Jess.
– Jak coś, to możecie na mnie liczyć.
– Wiem. Dobranoc.
– Dobranoc.
   Odłożył komórkę na stolik i obrócił się na drugi bok, czując przypływ senności.

****

    Patrzyłam jeszcze przez chwilę na wyświetlacz telefonu, zanim go wyłączyłam. Haruka leżała koło mnie, mamrocząc przez sen. Przykryłam ją skopanym wcześniej kocem i sięgnęłam pod łożko, gdzie spoczywała puszka piwa. Wyciągnęłam zawleczkę z cichym sykiem.
   Dlaczego Keith nie dzwoni? Boi się? Czy może zaczął żałować, że w ogóle się spotykaliśmy? A może uznał mnie za zwykłego dzieciaka, niewartego jego uwagi? Zacisnęłam mocniej palce, zaczynając dostrzegać wady upicia się. Ze radosnego stanu można było szybko stać się chodzącą depresją. Myśl rozsądnie, Jess. Musisz z nim porozmawiać twarzą w twarz. Tylko tak rozwiążesz ten problem.
   Jednak póki co, było mi smutno. Dlatego...spojrzałam na białą pianę...upicie się było najlepszą opcją. Przynajmniej można na chwilę o wszystkim zapomnieć.
  
   


Pluje sobie w brodę za ten pomysł z imprezą i podoba mi się tylko wstawka z Heather XDD No nic, musiałam to napisać, w następnym będzie już akcja na Neathi (matko boska ;-;).
Odmeldowuje się!

piątek, 11 stycznia 2019

Angel ma pytanko#4! A tak właściwie to dwa ^^''

Kochani moi, mam pytanko, z którym głównie zwracam się do osób obytych z blogerem. Mianowicie od pewnego czasu chcę się pozbyć archiwum, które mam z boku strony oraz zmienić spis treści na taki...przewijany? Tak to można chyba najlepiej określać. Problem polega na tym, że wydaje mi się, że dało się to jakoś normalnie ustawić, jednak za cholerę nie pamiętam gdzie XD Z drugiej strony na necie widziałam jakieś instrukcje z kodami css i html, przez co zgłupiałam ^^'' Ktoś ogarnia temat i by mi udzielił odpowiedzi, pięknie proszę?
  Drugie pytanko tego wieczoru, to co się do cholery stało z ankietami w bloggerze? Czemu ta opcja zniknęła? Jest jakaś opcja, by je przywrócić? Bo jak dobrze wiecie, to moje zdecydowanie jest różne i chciałam się wspomóc kilkoma opiniami >.>
   Co do rozdziału tooo...hehehe...cienko, będąc szczerą. Napisałam jakiś fragment (100 słów, szaleństwo), jednak liceum - nienawidzę fizyki, przysięgam. I woku. - życie jako tako prywatne, drugi blog, nadrabianie dwóch serii książek i fakt, że obecnie oglądam serię Psychozy Hitchcoka, Inazumę Eleven Orion (choć grafika to żart XD) oraz Overlorda mocno mi zabierają czas. Ale nie bójcie się, przebrnę przez te cholerne odcinki i coś napiszę!


niedziela, 6 stycznia 2019

One shot #8 - Inny początek


   Słoneczko grzało niemiłosiernie, a ptaszki śpiewały, kiedy wychodziłam z domu w cienkiej niebieskiej sukience i okularach przeciwsłonecznych nasuniętych na nos. Nie będę nikogo czarować, z własnej woli nie szłam na ten ukrop, jednak widok praktycznie pustej lodówki oraz świadomość, że starszy brat jest jeszcze bardziej leniwy, zmusił mnie do wyjścia. Jedynym pocieszeniem był fakt, że najbliższy supermarket znajdował się dwie przecznice stąd.
– Mogłabyś wziąć jeszcze parasolkę – mruknął Fludim, mój bakugan, który wychylił łeb z kieszeni sukienki.
– Rzeczywiście, tylko marzę o dźwiganiu dodatkowych rzeczy – westchnęłam, unosząc brew.
    Szybkim marszem dotarłam celu i po przejściu przez rozsuwane drzwi ogarnął mnie cudowny chłód. Odetchnęłam z ulgą, sięgnęłam po plastikowy koszyk i ruszyłam w półki. Potrzebowałam mleka, pudełka miodowych płatków, paru kisieli, pudełka lodów czekoladowych oraz kilku butelek wody. Po resztę resztę przyjdę wieczorem albo nie! Zmuszę wreszcie Micka – tego leniwego brata, o którym już wspomniałam – by użył swojego prawa jazdy i pojedziemy na porządne zakupy! Zwłaszcza że za kilka dni wracają rodzice, a widząc brak jedzenia i napoi, na pewno nie będą za szczęśliwi.
– Minęliśmy płatki – powiedział Fludim, wyrywając mnie z rozmyślań.
   Zrobiłam kilka kroków w tył i wrzuciłam pierwsze z brzegu pudełko do koszyka. Jeszcze tylko lody i można wychodzić.
   Nie powiem, że byłam specjalnie zachwycona, gdy musiałam objuczona jak jakiś cholerny osioł wyjść na skwar. Następnym razem Mick idzie ze mną, choćbym musiała czekać do południa, aż łaskawie zwłóczy swoją dupę z łóżka. Po kilku krokach uznałam, że zaraz po powrocie rzucę się do naszego basenu w sukience, a przy zakręcie myślałam, że wypluję płuca.
   Do tej pory wszystko było zupełnie normalne, codzienne, niemal nudne. Och, jak chciałabym, żeby takie zostało, a ja doszła w spokoju do domu, zjadła śniadanie i poszła umierać do basenu. Ale nie! Wtedy wszystko musiał strzelić szlag!
– Jesss!
   Zaalarmowana głosem, który wykrzyknął moje imię, odwróciłam się i zbaraniałam kompletnie. W moją stronę pędził na rowerze znajomy ze szkoły – Roger. Wyszczerzył zęby, machając energicznie ręką. Że też mu się chciało w taki upał, ale grał domeną Pyrusa, więc to może przez to wysoka temperatura miała na niego taki mały wpływ?
   Przystanęłam w miejscu, by poczekać, aż dojedzie i to był duży błąd. Gdy znalazł się niemal przy mnie, zza żywopłotu wyjechała rozpędzona dziewczynka na rolkach, która przypadkowo wpadła na niego, ciągnąc do przodu. Roger wyleciał łeb na szyję, rower podciął mu nogi, przez co ten wpadł na mnie. Poleciałam w tył razem z reklamówkami. Ta, gdzie znajdowały się lody oraz mleko, wypadła mi z ręki.
– Jessie! Uważaj! – krzyknął Fludim.
   Zdołałam dostrzec kątem oka, że za moimi plecami otworzył się portal. Wpadłam do niego, zalała mnie fala kolorów, po czym wypadłam idealnie na drzewo z fioletowymi liśćmi! Cudem niczego sobie nie połamałam, tylko we włosy wplątały mi się drobne gałązki, a ja sama przydzwoniłam czołem w konar, zanim wylądowałam na kilku gałęziach.
   Oszołomiona, podniosłam głowę i rozejrzałam się. Nade mną rozpościerała się korona drzewa, przez którą prześwitywało światło, a pode mną było widać trawnik – na szczęście zielony! – otoczony niskim płotkiem, za którym stały ławki.
– Jessie, jesteś cała?
   Co się wydarzyło? Gdzie ja jestem?
– Boli cię głowa czy coś?
    To nie wyglądało mi na Los Angeles. Ludzie przechadzający się niedaleko drzewa byli dziwacznie ubrani w jakieś jakby kubraki oraz spodnie lub spódnice. I dodatkowo ich oczy nie miały tęczówek albo przynajmniej ich nie dostrzegałam. Nie byli też zbytnio zainteresowani, że jakaś dziewczyna nie wiadomo skąd spadła na drzewo, niemal skręcając sobie kark. Ale to chyba lepiej...
– JESS! – ryknął w końcu zniecierpliwiony Fludim.
– Panie słodki! – krzyknęłam, prawie zlatując z gałęzi. – Co jest, Fludi?
– Odpowiadaj, jak pytam! – sarknął, po czym wziął głęboki wdech. – Wiesz, gdzie jesteśmy?
– Nie, pojęcia nie mam. – Pokręciłam głową. – A ty?
– No, lepiej się mocno trzymaj, bo – Odwrócił wzrok. – to Nowa Vestroia.
   Zamrugałam kilka razy. Przesłyszałam się, prawda? On wcale nie powiedział, że wylądowaliśmy w świecie bakuganów, gdzie z niewiadomych przyczyn nie udało mu się powrócić, kiedy wszystkie jej światy się połączyły po przegranej Nagi, nie? Przecież tu kręcili się jacyś ludzie! Znaczy chyba ludzie, ale na pewno bakuganami nie byli!
– Skąd wiesz? – spytałam w końcu, uświadamiając sobie, że to wcale nie żart.
– Czuję, że to moja rodzinna planeta. Pachnie jak ona. Tylko co tu się stało? – mruknął, rozglądając się. – Skąd ci przybysze? Kim oni są?
– Musimy się jakoś dowiedzieć, co tu się dzieje i dlaczego się przenieśliśmy – uznałam i zeskoczyłam z drzewa. Kilku przechodniów zerknęło na mnie przelotnie.
   Skwer otaczały wysokie budynki zbudowane z jasnych płyt i mające różne fantazyjne kształty. To już był ostateczny dowód, że nie nie byliśmy na Ziemi. Zarzuciłam reklamówkę z wodami oraz pudełkiem płatków na ramię. Pytanie brzmi, gdzie zacząć szukać jakiś informacji?
– Dobra, to twoja planeta, Fludi, więc gdzie mamy zaczą... – Spojrzałam na niego. Płonął ciemnym ogniem. – Fludim?!
   Przechodnie zaczęli się nami bardziej interesować, dlatego zgarnęłam go do rąk i przeniosłam na pobliską ławkę. Stukając nogą, czekałam, aż zacznie mi odpowiadać. Owszem, wykorzystywał czarny ogień podczas bitew, gdyż był bakuganem Darkusa (miał również Haos, ale o tym później), jednak teraz nie użyłam żadnej supermocy ani nic! Co jest?
– Fludim, no nie rób mi tego, powiedz coś – szepnęłam, szturchając go palcem. – Fluuuudi – zanuciłam.
   Robiłam tak jeszcze przez chwilkę, aż płomienie zniknęły, a bakugan podleciał centralnie przed moje oczy z poważną miną.
– Jess, słuchaj mnie teraz uważnie.
   Natychmiast umilkłam, strzygąc uszy. Fludim rzadko kiedy bywał aż tak stanowczy.
– Zostałem wezwany przez Starożytnych, którzy wyjaśnili mi pokrótce sytuację. Vestroia została zaatakowana przez intruzów, czyli Vestalian którzy teraz chodzą za nami. Zmienili bakugany w kulki za pomocą jakiś kontrolerów i zmuszają ich do walki na arenach.
– Brzmi trochę nostalgicznie – zauważyłam, przypominając sobie czasy, gdy myślałam, że Fludim to zwykła plastikowa kulka. – W każdym razie, co mamy zrobić?
– Niedawno powstał Ruch Oporu, który walczy z bestialstwem wobec bakuganów. Najlepiej byłoby go odszukać.
– Powiedzieli, gdzie go znajdziemy?
   Bakugan pokręcił głową. Wywróciłam oczami. To był standard, że najbardziej kluczowa informacja pozostawała nieznana. No bo nikt mi nie wmówi, że znalezienie jakiś kompletnie obcych mi osób na nieznanej planecie będzie łatwe, proste i przyjemne. Wyciągnęłam butelkę, odkręciłam i wzięłam kilka porządnych łyków. Przynajmniej nie zdechnę z odwodnienia i głodu. Na razie.
– To ruszamy, Fludim. Może coś znajdziemy.
   Bakugan umościł się na moim ramieniu, po czym razem ruszyliśmy w vestaliańskie miasto.


****

    Podczas wycieczki udało mi się ustalić dwa ważne fakty. Po pierwsze, rozumiałam, co mówią ci Vestalianie, choć niektórzy mieli zabawny akcent. Po drugie, umiałam odczytać ich alfabet, który był podobny do koreańskiego. I to było dziwne, gdyż nigdy nie uczyłam się koreańskiego, jednak wolałam póki co tego nie roztrząsać i skupić się na czym innym.
   Razem z Fludimem siedzieliśmy na trybunach ogromnej, okrytej szklaną kopułą arenie walk wśród tłumu Vestalian. Trafiliśmy tam, gdy ujrzeliśmy reklamę zachęcającą do wzięcia udziału w bitwach bakuganów, gdzie wystąpią „nasi najwięksi mistrzowie”, o kogokolwiek chodziło. Uznaliśmy, że tam będą największe szanse na trafienie na tych Ruch Oporu.
   Wkoło rozlegały się dopingujące okrzyki, różne rozmowy, a siedzące przede mną dziewczyny chichotały szalone, mówiąc, że nie mogą doczekać się finału.
– Ne, Fludim, dlaczego oni nie wiedzą, że bakugany to nie zabawki? Przecież powinni widzieć, jaki jest wasz normalny rozmiar, styl życia, kultura – szepnęłam, choć i tak w tej wrzawie nikt by mnie nie usłyszał.
– Nie mam pojęcia. Wygląda na to, że ktoś ich oszukuje – odparł.
    Wróciliśmy do obserwowania pojedynku pomiędzy graczami Haosu i Aquosa. Kiedy zwycięstwo odniósł ten pierwszy i dwie ruchome kolumny, na których stali, odsunęły się na przeciwległe krańce areny, podniósł się ogłuszający wrzask. Większość widzów wstała, zaczęła machać , a niektórzy nawet piszczeć! Też podniosłam cztery litery, by zorientować się, o co chodzi. Wokół areny wyświetlała się szóstka zdjęć, każde przedstawiające gracza innej domeny.
– Spectra Phantom, Gus Grav, Shadow Prove…– mamrotałam pod nosem, czytając podpisy. – Mówi ci to coś?
– Nic a nic – westchnął Fludim.
   Dodatkowo na arenie pojawiło się czterech z wymienionych graczy. Volt Luster, Spectra Phantom, Mylene Farrow oraz Lync Volan. Unieśli ręce w geście pozdrowienia dla widzów, oprócz Phantoma, który szedł z rękami założonymi na piersi. Usiadłam z powrotem, zainteresowana tą bandą jak zeszłorocznym śniegiem.
– A teraz przed państwem nasz ukochany książę Hydron! – wrzasnął komentator, a na balkon umieszczony nieco wyżej niż trybuny padło światło reflektorów.
    Ukazało ono chłopaka o cytrynowych lokach ubranego w biały elegancki kostium i krótką granatową pelerynę. Uśmiechnął się, nawijając na palec końcówki włosów, po czym siadł na tronie. Rozległy się brawa.

****

      Wyszliśmy z areny przed finałem, widząc, że nie znajdziemy tam żadnych użytecznych informacji. Zaburczało mi w brzuchu, więc rozpakowałam płatki i zaczęłam nabierać je małymi garściami. Ulice były praktycznie opustoszałe, tylko gdzieniegdzie kręcili się ludzie.
– Co teraz? – spytał Fludim.
– Bo ja wiem – mruknęłam. – Nie mamy żadnych poszlak, pieniędzy, nic! Jeszcze zbliża się wieczór, a noclegu też coś ani widu ani słychu – dodałam, pokazując na ciemniejące niebo.
– Cudnie – westchnął.
   Taa, nasz pobyt tutaj zapowiadał się naprawdę wspaniale. A mogłam teraz moczyć się w basenie albo oglądać serial z Akane! Szczęście mnie nie kocha, nie ma co.
– Czy coś się stało? Zgubiłaś się?
   Odwróciłam głowę i prawie zakrztusiłam płatkami. Ujrzałam bowiem dwóch z tych Vexosów. Chłopaka w czerwonym płaszczu i kobietę z krótkimi, niebieskimi włosami. Spectra i Mylene, jeśli dobrze pamiętam. Uśmiechnęłam się słabo, czując nieprzyjemny ścisk w żołądku.
– Nie, wszystko w porządku – powiedziałam.
   Wtedy chłopak uśmiechnął się. Na twarzy miał maskę koloru płaszcza, przez które było widać świdrujące moją osobę błękitne oko. Uznałam, że lepiej spadać i obróciłam się na pięcie. Ruszyłam oczywiście spokojnie, by nie wzbudzać podejrzeń, jednak kiedy usłyszałam, że za mną idą, rzuciłam się do biegu. Głupia nie byłam i wiedziałam, że coś jest mocno nie tak, skoro ta banda zauważyła mnie na trybunach i jeszcze za mną poszła.
   Nagle poczułam mocny uchwyt na nadgarstku, przez który prawie wywinęłam orła.
– Naprawdę członkowie Ruchu Oporu są na tyle głupi, by myśleć, że ich nie widzimy? – spytał chłodno blondyn, ciągnąc mnie w swoją stronę. Zaparłam się nogami, ale mało to dało. Był silniejszy – Rozmawianie z bakuganem, inny strój oraz oczy. Jesteś z Ziemi – Wygiął kącik ust. – Cóż, nam jest to bardzo na rękę. Ciekawi mnie, ile wiesz.
   Uniosłam brwi, poddając się w kwestii wyswobodzenia z jego uścisku.
– Zacznijmy od tego, że nie jestem w żadnym Ruchu Oporu, okej? – odparłam, opierając dłoń o biodro. – Nie wiem nic. I kim ty właściwie jesteś?
– Spectra Phantom, najsilniejszy wojownik w Vestalii, człowieku.
   Już otwierałam usta, kiedy poczułam uderzenie w kark i osunęłam się w ciemność.





Także no ten shot to tak jakby alternatywny początek części 1. Teraz jak na niego patrzę, to wygląda lepiej, niż ten obecny rozdział 1, ale musimy pamiętać, że ten starszy pisałam, gdy miałam 14 lat (lol, ile to już czasu minęło XD). Wtedy niezbyt umiałam z niego rozwinąć ten wątek z mocą Jess, szczegóły o Fludimie itp. No mam nadzieję, że się spodoba, bo z rozdziałem cienko mi idzie ^^''
Dobranoc!