piątek, 11 marca 2016

Rozdział 5: Fotografia

   Spectra dziwnie wesoły niósł Drago w na ramieniu. Bakugan siedział cicho, wpatrując się tępo w przestrzeń. Fludim uważnie go obserwował, a ja głowiłam się, jak im go odebrać. Opanowanie mocy bez żadnych wskazówek równa się z cudem, więc nie mogłam na nią liczyć. Gus eskortował mnie, mocno trzymając mój nadgarstek. Już miałam od tego siniaki, ale kiedy próbowałam się wyrwać, ten tylko warknął jak jakiś pies i ścisnął mocniej.
   Dotarliśmy do hangarów, bo te dwa pajace są za tępe na wymyślenie innego miejsca. Możemy sobie już wywiesić tabliczkę ,,Tu mieszkają Spectra, Gus i Jessie’’. Sytuacja niemal tragiczna, a mi się na ironię zbiera. Ogarnij się kobieto, bo będzie jeszcze gorzej, o ile jest to możliwe!
 Jesteś gotowy? – spytał Spectra Heliosa.
 Oczywiście. – Bakugan skinął głową.                              
   Poczułam dreszcze na karku. Zawsze tak miałam, gdy ktoś mnie obserwował. Rozejrzałam się wkoło, ale nikogo nie zobaczyłam. Dziwne...
   Spectra usiadł na jednej ze skrzyń. Gus warował przy nim niczym wierny pies. Przezwisko ,,piesek Spectry’’ idealnie go odzwierciedlało. Był taki uległy, wierny i zapatrzony w Phantoma. Nie miał własnego zdania i wkurzał mnie tym. 
   Nagle pojawił się tunel, z którego wyszedł Ruch Oporu oraz Runo i Julie. Gdy mnie zobaczyli, na ich twarzach pojawił się szok. Runo zaczęła mi się uważnie przyglądać. Pewnie próbowała sobie przypomnieć, kim jestem. Szkoda, że nigdy się nie spotkałam z Młodymi Wojownikami. 
   Spectra wstał i uśmiechnął się kpiąco.
 Więc mnie znaleźliście. – stwierdził.
 Kim ona jest? – krzyknęła Mira wskazując na mnie.
   Teraz mam szansę.
– Po...  zaczęłam, gdy blondyn przejechał palcem po szyi.
   Dosłownie mnie zamurowało. On mi wyraźnie groził.
– Nikt ważny. – odparł za mnie Gus.
– To Ziemianka. – nie dawała za wygraną Mira.
 To nie jest wasz interes. Przyszliście tu po Dragonoida. – chłodny ton Spectry ożywił Dana.
 Stawaj do walki, Spectra! – krzyknął, ładując gantlet.
– Idiota. – mruknął blondyn.
 A czym będziesz walczył? – wtrącił się Gus
 Starożytnym bakuganem, Apollonirem. – odparł Dan, pokazując nam bakugana domeny Pyrus.
   Słyszałam o nim. Jeden z sześciorga strażników domeny. To oni testowali wojowników.
– Chcesz pokonać mistrza okazem muzealnym? – zaśmiał się Gus.
 Jeśli to miał być żart, to ci nie wyszedł. – mruknęłam.
   Spectra popatrzył się groźnie na mnie. Chyba miałam się nie odzywać. Kij z tym, nic mi nie zrobi. Mam nadzieję..
– Gantlet, wystrzał mocy! – wreszcie rozpoczęli walkę.
 Helios, sprawdzimy czy ten starożytny jest wart walki z Drago. – powiedział Phantom.
 Zniszczę go. – odparł bakugan.
   Bitwa się rozpoczęła. Apolonir pokonał tego czarnego jaszczura. Yatta!
 Teraz rozpoczyna się prawdziwa walka!- krzyknął Spectra, wyrzucając Drago.
   Co oni mu zrobili?! Łuski na jego grzebiecie stały się czarne, a mętne oczy patrzyły tępo na świat. Wojownicy patrzyli się na niego oniemiali.
 Drago. – wyszeptał Dan.
   Żal mi go. Ten pajac w masce zniszczył jego przyjaciela. Zacisnęłam pięści. Nie wybaczę im tego. Nie wybaczę!
 Jessie! – próbował mnie uspokoić Fludim.
 Co?! Najwyżej rozwalę mu ten głupi łeb! – warknęłam, wpatrując się z nienawiścią w Spectrę.
   Ten, widząc mój wzrok, uśmiechnął się złośliwie i wyciągnął jakąś kartę. Gorąco zaczęło obejmować moje ciało. Jeszcze chwila, a przestanę nad sobą panować.
– Możesz coś zrobić Wojownikom. – szepnął Fludim.
   Jego słowa nieco mnie otrzeźwiły.
 Już jestem spokojna. – odparłam, biorąc głęboki wdech.
   Walka przeniosła się na zewnątrz, bo nasz domek został pozbawiony dachu i większości ścian. Dragonoid zaatakował Apolonira, miotając dookoła ogonem. Nie zwracał uwagi na rozpaczliwe wrzaski Dana. Idiota w masce przyglądał się temu wszystkiemu z uśmiechem. Zaczął się złowieszczo (już kaczka ma mroczniejszy śmiech) śmiać.
 Bakugany są niczym zwierzęta. – stwierdził.
 Zamknij się! – wrzasnął Fludim.
   Uprzedził mnie. Spectra spojrzał na nas zaskoczony.
 Odwołaj te słowa. – warknęłam, podchodząc do niego.
 Grozisz mi? – spytał rozbawiony.
   Nie wytrzymałam i wymierzyłam mu lewego sierpowego. Odsunął się lekko zaskoczony  i podstawił mi nogę. Zaliczyłam glebę. Super...
 Nie wtrącaj się. – powiedział chłodno, a następnie użył jakiejś karty o niewymawialnej nazwie z x.
   Drago, jak poprzednio Heliosa, owinęły fioletowe wstęgi, które po chwili wniknęły w jego ciało. Poziom mocy wzrósł mu o 200 punktów. Dan użył jakiejś super mocy. Po chwili Dragonoid przegrał. Rozpoczęli następną rundę.
 Może tak wstaniesz? – spytał Fludim.
   Podniosłam się do siadu.
 Aqous X!  wrzasnął Phantom, a Drago zmienił domenę.
   Spectra robił tak co chwilę, aż w końcu Drago wykorzystał wszystkie sześć żywiołów. Żyły przy krysztale nabrzmiały tak, że było je widać. Bakugan coraz ciężej oddychał, a z oczu leciały mu łzy.
 Nie... – wymamrotał Fludim.
 Przestań! Nie widzisz?! Krzywdzisz Drago! – krzyknął rozpaczliwie Dan.
 Neo legenda X! – w odpowiedzi blondyn użył kolejnej zakazanej karty.
   Z tego co zrozumiałam, ta karta umożliwia użycie wszystkich sześciu domen.
 To zbyt duże obciążenie. Drago może umrzeć. – stwierdził Fludim.
 Co powinniśmy zrobić? – jęknęłam, chwytając się za głowę.
 Nic nie możemy zrobić. – odparł smutno. 
   Mira z przerażeniem wpatrywała się w brata, który się szaleńczo śmiał. Nagle poczułam ukłucie w sercu. Auuu. Gdzieś już słyszałam ten śmiech. Kolejne ukłucie. Tylko gdzie?
 Jessie? – zaniepokoił się mój bakugan, kiedy przyłożyłam ręce do klatki piersiowej.
 Jest dobrze. – odparłam.
   Ból zniknął tak szybko, jak się pojawił. Zdziwiona wyprostowałam się. Co to było? 
Dan użył super mocy ,,Duma smoka’’. Chyba przegapiłam jakąś ważną rozmowę między nimi. Apollonir zamienił się w trójząb. Dan ruszył do ataku na Dragonoida z tym czymś?! Powaliło go czy oszalał z rozpaczy?! 
   Wbiegł po ogonie, skoczył i rzucił trójząb prosto w kryształ. Po ciele bakugana zaczęły skakać różnokolorowe iskry. Żyły zaczęły się wracać do swoich zwykłych rozmiarów, a w oczach znów pojawił się znajomy zielony kolor. Drago wrócił do formy kulistej i upadł koło Kuso, który po rzucie zaliczył potężną glebę.
– To niesamowite! – krzyknęła uradowana Julie
– Co robimy? Straciliśmy Drago. – spytał Gus.
 Co z tego? Mam niezbędne dane. Idziemy. – zarządził Spectra.  Z tobą policzę się później. – szepnął mi do ucha.
   No to się wkopałam. Gus pociągnął mnie za rękę.
 I my mamy wam zaufać po tym pokazie bezduszności?! – wrzasnął wściekły Fludim.
   Nigdy go takiego nie widziałam. Zazwyczaj był spokojny i uspokajał mnie.
 Hydronowi, nie nam. – odparł Phantom.
   Zaczął coś wpisywać w gantlecie. Po chwili powtórzył czynność.
 Gus spróbuj nas teleportować.
   Chłopak lekko zdziwiony bez słowa spełnił rozkaz. Nic się jednak nie stało. Ciągle staliśmy w tym samym miejscu.
– Ci idioci coś zmajstrowali. – warknął Spectra.
   Czyli utknęliśmy na Ziemi. Zerknęłam w dół i uśmiechnęłam się pod nosem. Gus puścił mój nadgarstek, a dwójka pajaców dyskutowała nieco z boku o możliwościach powrotu. Taka okazja może się już nie trafić. Mam nadzieję, że wojownicy dalej tu są. Nabrałam powietrza.
– Pomocy, wojownicy!– wrzasnęłam ile sił w płucach.
   Pajace przez kilka sekund stali otępiali. Popędziłam do przodu, jakby goniła mnie sfora psów. Oddaliliśmy się spory kawałek, więc nie wiem czy mnie usłyszeli. Usłyszałam za sobą tupot stóp.
– Zatrzymaj się, do cholery! – wydarł się Spectra.
 W marzeniach! – odkrzyknęłam, przyśpieszając.
   Jeszcze tylko kawałek...
– Uważaj! – krzyknął Fludim.
   Poczułam coś metalowego na głowie i pogrążyłam się w ciemności.

****

 Auu. – z trudem otworzyłam oczy.
   Leżałam na ziemi przykryta płaszczem Spectry. Gdzie jesteśmy? Wstałam i rozejrzałam się. To mi wygląda na jakiś opuszczony hotel. Pajace rozmawiali między sobą szeptem.
 Jak się czujesz? – spytał Fludim, siadając mi na ramieniu.
 Bywało lepiej. Dostałam od nich w łeb, prawda?
 Konkretniej od Gusa. 
    Spectra musi popracować nad kondycją, skoro mnie nie dogonił.
 Obudziłaś się. –  zauważył blondyn i zabrał swój płaszcz.
 Taa. – mruknęłam.
 Zbieraj się. Nie mamy za dużo czasu. – pociągnął mnie na zewnątrz.
   Było rano. Tak mocno dostałam, że przespałam pół doby?! Doszliśmy w okolice wysokiej wieży stojącej w centrum miasta i otoczonej parkiem. Właśnie strażnik nocny otwierał główne wejście, po czym odszedł, ziewając. Phantom złapał moje ramię w mocny uścisk, przyciągając bliżej siebie.
  Teraz bądź cicho. – nakazał i zasłonił mi usta dłonią, kryjąc się za pobliskim drzewem.
   Najchętniej bym go ugryzła, ale nie chciałam powtórki z wczoraj. Pod wieżą pojawili się Wojownicy. Chyba na kogoś czekali.
 Gdzie jest ta Alice? – marudził Dan.
 Nie możemy czekać. Otwieram portal. – rzekł Apolonir.
   Na te słowa Spectra się uśmiechnął. Drgnęłam zaniepokojona, uświadamiając sobie, że na pewno planuje coś niemiłego i już chciałam wprowadzić plan z ugryzieniem w życie, gdy zsunął dłoń na moją szyję. Ścisnął ją delikatnie. Idiotką nie byłam i wyczytałam groźbę, więc zaprzestałam jakichkolwiek akcji. Dlaczego musiałam przebywać z takich psycholem, powie mi ktoś? Ktokolwiek?!
 Już jestem! – usłyszeliśmy okrzyk i na schody wbiegła ruda dziewczyna.
 No wreszcie. – powitał ją Dan – Co tak długo?
 Przepraszam. Wzięłam ze sobą Lynca, ale gdzieś zniknął. – powiedziała Alice, rozglądając się.
 Co?! Wzięłaś ze sobą Vexosa?! Czy ty oszalałaś!? – krzyknął Kuso.
– Spokojnie Dan. – wtrąciła się Runo.
   W chwili gdy Apolonir otworzył portal, Phantom chwycił mnie silnie w pasie i bez słowa wskoczył na drzewa, a potem skoczył tuż przed wojowników. Gus rzucił jakąś kulkę, która stworzyła elektryczne więzienie dla wojowników. Pięknie, cudownie, lepiej być nie mogło.
 Spectra! – krzyknął Dan, próbując przedostać się przez elektryczną barierę.
    Jedyne, co osiągnął, to kopnięcie prądu. 
 Ja cię znam. – powiedziała zaskoczona Alice, podchodząc bliżej bariery. - Jesteś Jessica, prawda? – dodała.
   W odpowiedzi tylko skinęłam głową, bo czułam, jak wzrok Phantoma wwierca mi sie w czaszkę.
 Dlaczego jesteś z nimi? – spytała, ale tuż przed Gusa znikąd wyskoczył Lync  Oszukałeś mnie! – krzyknęła wściekle do niego, tracąc mną zainteresowanie.
 To nie moja wina, że jesteś taka naiwna. – zachichotał Lync.
   Jak mnie ten dzieciak denerwuje! 
   Nagle zobaczyłam coś, przez co prawie wyrwałam się Spectrze. Mira stała poza więzieniem! Zapomnieli o niej czy...O nie! Dziewczyna podeszła do blondyna.
 Dlaczego? – spytał Dan.  Czemu zmieniasz front?!
 Moje miejsce jest przy moim bracie. – oświadczyła, unosząc głowę.
   Ten dzień robi się coraz lepszy, nie powiem...
 Opanuj się, dziewczyno! – krzyknął Fludim.
   Mira popatrzyła na nas zaskoczona.
 Nie jesteście z Vexosami?
 Oszalałaś? Czy wyglądamy, jakbyśmy byli? – spytałam z przekąsem.
 Idziemy. – rozkazał Spectra
   Gus i Lync wskoczyli do portalu. Ruda (Mira) ciągle się wahała.
 Mira! – krzyknął Dan.
   Dziewczyna zacisnęła pięści. Toczyła walkę sama ze sobą.
– Nie mamy czasu! – wrzasnął Phantom.
   Mira kiwnęła głową i wskoczyła do portalu. Spectra rzucił ostatnie zwycięskie spojrzenie Wojownikom, upewnił się, że mu się nie wyrwę i poszedł w ślady siostry.
 Głupia dziewczyno. – warknął Fludim, kiedy wylądowaliśmy w pałacu.
 Ja...  zaczęła Mira, ale przerwał jej brat.
– Jessica, opanuj swojego bakugana. – rozkazał, odstawiając mnie na ziemię.
– Zamknij się, potworze. – mruknęłam i pokierowałam się na korytarz.
   Kiedy znalazłam się w pokoju, od razu padłam na łóżko. Fludim biegał zdenerwowany po pościeli. Może i Drago był uratowany, ale Ruch Oporu stracił czterech członków. Nie mieli szans. Chyba, że uwolnię Shuna i resztę. Tylko gdzie oni są? Ruszyłam korytarzami wpółprzytomna. Nie wiem, co się ze mną dzieję. Czuję się jak we mgle. Nagle wpadłam na kogoś.
 Przepraszam. – mruknęłam i ruszyłam w dalszą drogę.
   Chciałam iść do tych kazamatów, gdzie trzymano Drago. Może byli w którymś z tych pomieszczeń. Poczułam, jak ktoś mnie zatrzymuje.
 Gdzie się wybierasz? – to był Hydron.
 Sama nie wiem. – odparłam.
 Coś się stało? Nie wyglądasz najlepiej.
 Wy się staliście. – warknęłam.
   Poczułam się znacznie lepiej. Teraz wyraźnie widziałam, że poszłam w złą stronę.
 Oddaj nam moc, a wrócisz do domu. – powiedział z uśmiechem księciunio.
 Pomarz sobie. – wyminęłam go i popędziłam w kierunku kazamatów.
   Dotarłam, ale gdy zeszłam na dół, natknęłam się na masywne drzwi. Cholera! Zrezygnowana powlokłam się na górę. Co mam robić? 
   Zauważyłam Mirę.
 Pogadać z nią? – szepnęłam do Fludima
 Nie. Nie chcę oglądać tej zdrajczyni. – warknął bakugan.
   Zrobił to za głośno, bo Mira uniosła lekko głowę i wyraźnie posmutniała.
 Aleś ty delikatny. To jej brat. – wytknęłam mu, idąc w jej kierunku. – Czemu do nich dołączyłaś? – spytałam bez ogródek.
 Muszę wyciągnąć stąd mojego brata. – odparła. – A ty?
 Porwali mnie. – wzruszyłam ramionami.
 Jesteś z Ziemi?
 Tak. – słabo się uśmiechnęłam.
 Muszę już iść. Do zobaczenia eee...
 Jessie.
– Jessie. – powtórzyła i gdzieś pobiegła.
   Nie wierzę, że jest siostrą tego kretyna. Jest stanowczo za miła. 
   Z braku lepszych zajęć ruszyłam do biblioteki.
– Chyba coś pomyliłaś. – stwierdził Fludim, gdy weszliśmy do jakiegoś  zakurzonego pokoju.
 Eee tam. – machnęłam ręką, rozglądając się.
   Moją uwagę przyciągnęła duża szafa. Otworzyłam ją. W środku znajdowały się jedwabne suknie, wielkie kapelusze i różne eleganckie futra. To chyba był pokój matki Hydrona. Na ziemi leżało jakieś zdjęcie. Podniosłam je. Przedstawiało dziewczynkę z blond lokami. Była ubrana w niebieską sukienkę, a we włosy miała wpiętą błękitną kokardę. Znów poczułam ukłucie w sercu. Tym razem mocniejsze. Z każdą chwilą się nasilało. 
   Muszę stąd wyjść...
 Czemu wychodzimy? – spytał Fludim.
 Źle się poczułam. – odparłam, szukając biblioteki.
   Czemu tak zareagowałam na to zdjęcie? Przecież jej nawet nie znałam. Dzieje się tu coś dziwnego...



Witam,witam :D miałam trzy dni wolnego więc udało mi się skończyć rozdział ^^ mam nadzieję,że się spodoba :D 








środa, 2 marca 2016

Rozdział 4: Sprawy przybierają coraz gorszy obrót

  Powróciliśmy na Vestalię. Zamknęłam się w swoim pokoju i kazałam przynosić sobie posiłki. Nie chciałam się z nikim widzieć. Rozmawiałam tylko z Fludimem. Omawialiśmy plany ucieczki, sprawę mojej domniemanej mocy i co się stanie, jeśli Mira przejdzie na stronę Vexosów. Sprawa nie była za wesoła. 
   Któregoś dnia przyszła do mnie służąca.
 Książę Hydron chce się z panienką niezwłocznie widzieć. – powiedziała drżącym głosem.
   Wyglądała na przestraszoną. Ciekawe czemu. Może Hydron urządził im jakąś awanturę?
 Już idę. – mruknęłam i z niechęcią wyszłam z pokoju.
   Na korytarzach było tak cicho, że słyszałam echo własnych kroków. Miałam kompletnie gdzieś, czego chce książę. Nie pomogę im i koniec dyskusji. Weszłam do sali tronowej. Hydron siedział na tronie, stukając palcami w podłokietnik. Wokół niego zgromadzili się Vexosi. Shadow trzymał się pod boki, a na twarzy miał szeroki, psychopatyczny uśmieszek. Mylene ciągle wyglądała jak królowa lodu. Lync wraz z Voltem też wyglądali na zadowolonych. Tylko te dwa pajace (Spectra&Gus) mieli niewyraźne miny. Hydron zauważył, że łaskawie przyszłam i zerwał się z tronu. Po twarzy błądził mu chytry uśmieszek, a w oczach płonęły wesołe ogniki.
 Znasz Młodych Wojowników, prawda, Jessico? – spytał, schodząc po schodach.
 Tak. Co z tego? – starałam się mówić znudzonym tonem, ale w środku czułam, że coś złego się stało.
 Wiesz zapewne, że walczyli z nami  bardziej stwierdził niż spytał.
 Więc? – zaczęłam się denerwować.
 Z przyjemnością cię informuje, że przegrali. – oświadczył, a na ścianie wyświetliło się ujęcie z kamer, przedstawiające wojowników.
   Byli uśpieni i umieszczeni w jakiś zbiornikach wypełnionych zielonkawą cieczą. Ich bakugany były złapane w metalową kulkę. Shun, Marucho i jakiś chłopak z seledynowymi włosami. Trzech, a w Ruchu Oporu, o ile dobrze kojarzę, jest sześć osób. Tyle ile domen.
 Nie złapaliście wszystkich. – powiedziałam, odwracając się w stronę Hydrona.
   Poczułam, że ktoś mnie obejmuje za ramię. Po mojej prawej stronie pojawiła się twarz Shadowa z wywalonym językiem. Roześmiał się.
 Spokojnie. Złapiemy ich. – zapewnił mnie, wyszczerzając ostre zęby.
– Czemu umieściliście ich w takim czymś? Co to w ogóle jest?!  niemal krzyknęłam, wyrywając się temu kretynowi.
 Specjalna maszyna, w której mogą hibernować przez długi czas. – powiedział Lync, uśmiechając się złośliwie.
   Wbiłam w niego takie spojrzenie, że wzdrygnął się i schował za Voltem. Co za tchórz!
 Ojj, Jessico. Nie denerwuj się tak. – zacisnęłam zęby i pięści.  Teraz przynajmniej wiesz, do kogo się przyłączyć. Wojownicy są słabi nie to co Vexos. – wyszeptał Hydron, kładąc rękę na moim ramieniu.
 Bierz tę łapę. – warknęłam, nie panując nad sobą.
   Chłopak tylko przybliżył do mnie swoją twarz, wyginając usta w uśmieszku typowej gnidy. Wtedy stało się coś dziwnego. Poczułam wypełniające mnie od środka gorąco. Widziałam zamazane sylwetki Vexosów.
 Zniszcz. – szepnął jakiś głos w mojej głowie.
   Czułam się jak we mgle. Wiedziałam, że się poruszam, ale kompletnie nad tym nie panowałam. Usłyszałam czyjś krzyk. Nagle gorąco zniknęło i zaczęłam normalnie widzieć. Wbijałam pięść w ścianę, w której pojawiła się spora dziura. Spod palców wypływał mi strumyk krwi. Ja to zrobiłam?! Zamrugałam kilka razy. Na mojej ręce pojawiły się czarne znaki, które po chwili zniknęły.
– Jessie! – krzyknął Fludim.
 Żyję. – wyjęłam rękę z dziury i natychmiast tego pożałowałam. Strasznie mnie zabolała.  Auu! – jęknęłam i schowałam ją między nogami.
 Spokojnie, za chwilę ci pomogą. – powiedział troskliwie.
   Taa ich pomoc szybciej skończyłaby się amputacją. Kątem oka zerknęłam na Vexosów. Na ich twarzach malował się szok. Tylko Spectra podszedł do mnie i bez żadnych wyjaśnień wyciągnął na korytarz.
 Co to było? – spytałam.
 Twoja moc się przebudziła. – odparł.
  Co ja Hulk jestem, że ściany rozwalam?! Takiej umiejętności to ja podziękuje. W szczególności, że tak boli!
 Aha. – mruknęłam, a on zaczął dezynfekować mi ranę, a potem zawinął mi rękę w bandaż.
 Spróbuj poruszać palcami.
   Bez protestów to zrobiłam. Ból prawie już zniknął. Na tej Vestalii mają jakieś cudowne leki!
 Dzięki. – chciałam wstać, ale złapał mnie za rękę.
 Jeśli zbyt się wściekniesz, wtedy moc się uruchomi. Nie kontrolujesz jej, więc możesz zrobić komuś lub sobie krzywdę. Proszę, panuj nad sobą. – powiedział.
   Chwila, chwila czy on się o mnie troszczy?!
 Tak, pewnie dlatego, że jesteś jego cenną bronią, idiotko.  zganiłam się w myślach.
– Spróbuję. – wyszłam na te kochane korytarze. Jak na złość wpadłam na księciunia. Na początku nawet go lubiłam, ale po tym co mi pokazał, przestałam.
– Twoja siła jest niesamowita. – oświadczył i jakby nigdy nic odprowadził mnie do pokoju.  Właśnie. – klasnął – Chciałabyś zobaczyć królewskie ogrody? – spytał.
– Czemu by nie. – tęskniłam za świeżym powietrzem. Miałam po dziurki w nosie przebywania w tych murach.
   Wyszłam z nim na zewnątrz. Ogród był piękny. Mienił się wszystkimi kolorami tęczy. Niebieska rzeczka radośnie chlupotała. Wiatr szumiał między drzewami. Zobaczyłam rabatkę lilii, moich ukochanych kwiatów. Usiadłam na kamienistej dróżce i z przyjemnością powąchałam je. Cała wściekłość w jednej chwili ze mnie uszła. Przyroda działa na mnie uspokajająco. Gdy za długo przebywam w czterech ścianach, szybko się denerwuję i jestem ogólnie nie do wytrzymania.
 Moja matka bardzo je lubiła. – powiedział Hydron, siadając koło mnie.
 Co się z nią stało? – spytałam, podpierając podbródek zdrową ręką.
 Umarła kilka lat temu. – powiedział to obojętnym tonem, ale wyczułam, że brakuje mu jej.
   Nic na to nie odpowiedziałam. Czasami słowa potrafią zranić bardziej niż milczenie. Chłopakowi chyba mój brak odpowiedzi spodobał się, bo lekko się uśmiechnął i wstał.
 Muszę już wracać. Zostań, jeśli chcesz.
   Kiedy zniknął, Fludim wskoczył mi na ramię.
 Co o tym wszystkim sądzisz? – spytał.
 Zastanawiam się, czemu ta moc nie ujawniła się wcześniej. W końcu mam już szesnaście lat. – wystawiłam twarz do słońca.
 Jessie.
 Hmm?
 Czemu do jasnej cholery nie uciekasz?! – wrzasnął mój bakugan, a ja zaskoczona zaliczyłam bliskie spotkanie z ziemią (nie ma to jak wywalić się, siedząc).
 A jest tu wyjście? – jestem największym ogarem świata. Po nocach spędzonych na obmyślaniu ucieczki, gdy trafia się okazja, wolę wylegiwać się i wąchać kwiatki. Przeklęty mózg! W ułamku sekundy zerwałam się. Dookoła było pusto, tak mi się przynajmniej wydawało.
 Nie wiem, czy jest  mruknął Fludim, a ja miałam ochotę coś mu zrobić.
 Idiota  prychnęłam.
   Spokojnie poszłam na drugi koniec ogrodu. Był oddzielony grubym ceglanym murem wysokim na sześć metrów. Już widzę, jak tędy wychodzę. Szłam ciągle koło muru, wypatrując jakiejś wyrwy lub bramy. Nagle zobaczyłam wysoką czarną bramę, ozdobioną motywami roślinnymi. Miała tak na oko z cztery metry wysokości. Pociągnęłam z całej siły za klamkę, ale nawet nie drgnęła. Cholera. Trzeba szukać dalej. Obeszłam cały ogród wzdłuż i wszerz, ale poza tą bramą nie ma stąd innego wyjścia. Zrezygnowana usiadłam na brzegu marmurowej fontanny. Gdybym umiała używać tej mocy, bez trudu rozwaliłabym mur. Tylko, że ani ja, ani Fludim nie mamy pojęcia jak ją opanować. Uruchamia ją moja wściekłość. I to nie zawsze. To jedyna informacja jaką posiadam.
 Może Spectra coś wie. – mój bakugan chyba czyta mi w myślach.
 Już widzę, jak udziela mi o tym informacji. – powiedziałam, nie ukrywając sarkazmu.
   Moje myśli zajęły się Drago. Próbowałam go odnaleźć na własną rękę, ale w tej plątaninie korytarzy i zakamarków to niemożliwe. Jest pewnie w jakimś tajnym laboratorium. Co zamierzają z nim zrobić? 
   Wstałam i ruszyłam do środka z postanowieniem , że znowu będę go szukać. Po jakiejś godzinie trafiłam na wąskie schodki, kierujące pewnie do lochów. Tam jeszcze nie byłam, więc zeszłam na dół. Spodziewałam się, że będzie tam koszmarnie ciemno, ale korytarze oświetlały pochodnie. 
   Postanowiłam się trzymać jednej trasy. Z moim zmysłem orientacji pewnie inaczej bym się zgubiła w dwie sekundy. Wędrowałam zimnym korytarzem, gadając z Fludimem. Nagle usłyszałam głośny huk. Dochodził z pomieszczenia tuż przed nami. Cichutko jak myszka zakradłam się tam i zajrzałam do środka. W środku ogromnej kuli wił się Dragonoid. Ryczał, a kryształ na jego torsie promieniował silnym światłem. Naukowcy krzyczeli do siebie, notowali na kartkach lub stali przy komputerach, wpisując coś do nich. Dostrzegłam Spectrę, oglądającego to wszystko zza grubej szyby. Nasze spojrzenia spotkały się. Na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie.
   Nagle usłyszałam dźwięk tłuczenia. W moją stronę poleciały odłamki szkła. Rzuciłam się na ziemię. Naukowcy zaczęli wrzeszczeć. Drago wydostał się z kuli. Jednak coś było nie tak. Jego oczy były pozbawione wyrazu. Ryczał i atakował ogonem  ludzi.
 Jessie, musimy uciekać. – szepnął przerażony Fludim.
 Wiem. – odparłam, rzuciłam ostatnie spojrzenia na Drago i wycofałam się.
  Pędziłam ile sił w nogach. Byłam wściekła. Jak oni śmieli zrobić coś takiego Drago?! Dotarłam do schodków. Usiadłam na najniższym stopniu i próbowałam uspokoić się. Dragonoid się wydostał. Będzie dobrze. Tylko czy to oby na pewno był ten sam bakugan...? Wyglądał, jakby nie wiedział kim jest.
 Co oni mu zrobili? – spytałam Fludima.
 Prawdopodobnie usunęli pamięć. – odparł ze smutkiem bakugan.
   Ostatnia nadzieja na pokonanie Vestalian miała się wkrótce stać ich zabawką. Chyba, że coś wymyślę. Wdrapałam się na górę i powędrowałam do biblioteki.
 Książki medyczne, zielarskie, historyczne. – mruczałam pod nosem, przechadzając się między regałami.
   Sama nie wiedziałam, czego szukam. Co pomoże w walce? Przydałby mi się plan zamku, ale wątpię, żeby trzymali go w bibliotece. Moją uwagę przykuło opasłe tomisko pt. ,,Ukryte przejścia’’. Ściągnęłam je z półki i zaczęłam wertować. Okazało się, że to zwykły kryminał. Zawiedziona odłożyłam książkę na miejsce i wyszłam z biblioteki. Nie miałam pomysłu co robić dalej. Zauważyłam w oddali sylwetkę Phantoma. Natychmiast skręciłam i szybkim krokiem niemal biegiem ruszyłam do pokoju. Była tuż przy drzwiach, gdy rzecz jasna moja równowaga zrobiła mi niespodziankę i potknęłam się o własne nogi (przeklinam cię równowago!).
 Jessica. – usłyszałam jego głos za plecami.
– Tak? – wstałam.
 Chodź na kolację. – powiedział.
   Spodziewałam się raczej tekstów w stylu: ,,Co ty do cholery robiłaś w laboratorium’’ lub ,,Musimy pogadać’’. Zaskoczona skinęłam głową i poszliśmy do jadalni.
   Wszyscy Vexosi już tam byli. Lync strzelał w Gusa kawałkami ziemniaka, Shadow czesał swoją czuprynę, co chwilę przeglądając się w lusterku, Hydron patrzył się na to z politowaniem. Mylene i Volt jako jedyni siedzieli pogrążeni we własnych myślach. 
   Zajęłam miejsce między Mylene a Hydronem. Przynajmniej nie będę na celowniku ziemniakowego terrorysty. Przynieśli jakieś dziwne mięso. Podejrzewam, że to jest mięso. Cholera wie. Dźgnęłam je widelcem. Uff nie ruszyło się. Chciałam sięgnąć po nóż, ale okazało się, że go nie było.
 Mylene z jakim uczuciem kroisz to mięso. Czyżby randka ci się nie udała? – z mojej batalii z tym czymś wyrwał mnie głos Shadowa.
   Dziewczyna posłała mu lodowate spojrzenie i wbiła widelec w pieczeń. Białowłosy roześmiał się, wywalając jęzor na zewnątrz.
 A może...  przechylił lekko głowę.
 Nawet nie próbuj. – jęknął Lync, patrząc z niepokojem na Mylene.
 Dostałaś okresu? – dokończył Shadow.
   Zapadła cisza. Nikt nie miał odwagi się poruszyć. Nawet służący zamarli w miejscu. Dziewczyna przez chwilę wpatrywała się zszokowana w chłopaka. Po chwili na jej twarzy pojawiła się najprawdziwsza furia. Cisnęła talerzem, napojem i sztućcami w Shadowa. Ten przerażony schował się pod stół.
 Chodź tu tchórzu. – syknęła.
 Ekhem. – chrząknął Hydron.
   Mylene popatrzyła na księcia.
 To jego wina! – kopnęła krzesło Shadowa i bez słowa wyszła z jadalni.
   Próbowałam zdusić śmiech, co średnio mi wychodziło. Pewnie wyglądałam, jakbym dostała padaczki. Shadow wygrzebał się spod stołu. Hydron obdarzył go gniewnym spojrzeniem.
– Co to miało być, pajacu? – spytał, wzdychając z politowaniem.
 Eee...  podrapał się po głowie. – Żarty?
 Idź mi stąd i nie pokazuj się na oczy Mylene. – rozkazał.
   Prove bez protestów opuścił jadalnię, chichocząc pod nosem. Uspokoiłam się i wróciłam do posiłku. ,,Mięso’’ nie było takie złe. Kiedy skończyłam, zaczęłam się zastanawiać, czy mogę sobie tak o wyjść. Zresztą kij z tym. Wstałam i szybko wyszłam. Czułam na plecach palące spojrzenie Spectry. 
   Wreszcie dotarłam do pokoju.
 Vexosi to niezłe psychole. – stwierdził Fludim.
 Naprawdę? Nie zauważyłam. – odparłam ironicznie, sięgając po książkę o czarodziejach. 
   Chwila. Mogę iść do tego laboratorium, gdy ci tam jedzą. Co prawda Mylene i Shadow już nie, ale oni to nie Spectra oraz Gus. Jak na zawołanie do pokoju wszedł Phantom. Bez pukania bo po co!
 Czego chcesz? – jęknęłam, padając na łóżko.
 Jutro znów lecimy na Ziemię. – powiedział sadowiąc się na krześle.
 Jasne, siadaj, nie krępuj się. – zakpiłam.
   Uśmiechnął się lekko i zdjął maskę.
 Po co tam lecimy? – spytałam.
 Dan Kuso chce odzyskać Drago. – odparł z drwiną w głosie.
 A ty tak po prostu oddasz?
– Mam zamiar przetestować Dragonoida. Kuso będzie idealnym przeciwnikiem testowym – wzruszył ramionami.
 A jak przegrasz?
 Nie ma takiej możliwości. – był pewny siebie.
 To po cholerę ci ja?! I tak nic tam nie robię! – jęknęłam.
– Moim obowiązkiem jest cię pilnować. Nie zostawię cię z tą bandą idiotów, bo pewnie uciekniesz. – powiedział.
 Cudownie. – wtuliłam twarz w poduszki.
 Jutro o dziewiątej.
   Mam świętą nadzieję, że sobie stąd pójdzie. Po jakimś czasie usłyszałam kroki i odgłos zamykania drzwi. Wreszcie.
– Masz zamiar spać w ubraniach? – Fludim ułożył sobie wygodne legowisko na szafce nocnej.
   Przewróciłam oczami, umyłam się i przebrałam w moją bardzo długą koszulę. Spróbowałam otworzyć drzwi, ale rzecz jasna były zamknięte. Położyłam się i zaczęłam czytać książkę. Po jakimś czasie usnęłam.
   Rano...Wspominałam, że ja i ranny ptaszek to dwa kompletnie inne pojęcia? Jeśli nie, to już wiecie. Ziewając i przecierając oczy, powlokłam się do pomieszczenia, gdzie znajdują się teleporty. Miałam bardzo złe przeczucia. Sprawy przybierały coraz gorszy obrót.



Udało się! Wena łaskawie powróciła po 3-dniowej włóczędze i dała mi skończyć rozdział ^^

Jessie: Przynajmniej mają fajne książki *przegląda książkę kucharską* Ciekawe czy mi czegoś do tego ,,mięsa'' dosypali...

Spectra: To było najprawdziwsze mięso!

Jessie: Pewnie zatrute! Ja już was porąbańce znam *uważny wzrok na Vexosów*

Shadow: Mylene się na mnie pogniewała :(

Mylene: *obdarza chłopaka lodowatym spojrzeniem i wraca do fochania się*

Lync: Zachowujecie się jak moja babcie i dziadek :D *dostaje w łeb od Mylene*

Jessie: Jakim cudem te zgraja baranów jest najlepszymi graczami?!

Spectra: Inteligencja nie zawsze idzie w parze z siłą. Chociaż u mnie akurat chodzi.

Jessie: Oczywiście...