poniedziałek, 12 października 2020

Język pełen kłamstw - oneshot #14

 

   Przełknął ślinę, wpatrując się w lśniące metalowe uzbrojenie swoich najnowszych wynalazków. Sztuczne, puste bakugany otaczały go z każdej strony, a zimne światło w ich oczodołach niosło w sobie krwawą obietnicę.

   Uśmiechnął się, niemal widząc to przed oczami. Hydron drżący ze strachu, który próbuje się osłonić przed mieczem. Zenoheld pewnie początkowy będzie pełny dumy, lecz później padnie.  Jaki wyraz twarzy przybierze, gdy dotrze do niego, że nie jest żadnym wyjątkiem? Jak głęboki strach wykwitnie w jego oczach? Jak będzie krzyczał, kiedy każda kropla jego krwi

   Pozbędzie się każdego i sięgnie po koronę. Potem po rdzeń, a wszechświat zadrży.

– Siedź tu tak dalej, a skończysz z wzrokiem stuletniego dziada – Od wizji zastraszonych tłumów oderwał go głos.

   Momentalnie, jakby coś w nim przeskoczyło, jego klatkę piersiową wypełniło ciepło. Odwrócił się i przy drzwiach ujrzał Jessie. Jego największe osiągnięcie.

– Wiesz, że muszę wszystkiego dopilnować – odparł, podchodząc do niej i ujmując delikatnie dłoń.

   Choć długo się przed tym wzbraniał, wiedział, że musi nieco ją zmodyfikować. Nie, to było złe słowo. Raczej zamazać kilka niewygodnych wspomnień, by móc osiągnąć swój cel. Nie zdzierżyłby, jeśli stałaby się posłuszną, bezmyślną lalką. Adorował jej siłę ducha, kpinę i uśmiech. Nie mogła się go tylko bać. Reszta poszła już łatwo.

   Teraz stali jako sojusznicy w uwolnieniu bakuganów i pozbyciu się wrogów. Razem. Niemal zadrżał na tą myśl.

– A potem będziesz celował na oślep – Wywróciła oczami i odgarnęła kilka kosmyków z jego czoła. – Wybacz, że nie chcę oberwać.

– Nic ci się nie stanie – Pogłaskał ją po głowie i przez jego twarz przemknął cień na wizję zranionej Jess. – Nigdy do tego nie dopuszczę – dodał groźniej.

   Pokiwała głową i podeszła bliżej robotów, zaplatając ręce za plecami. Czarny płaszcz powiewał za nią niczym skrzydła, a fioletowa mgła wiła się wokół nóg. Co prawda ustalili, że była ona jedynie dodatkową opcją, jeśli jakimś cudem plan wziąłby w łeb, ale i tak się cieszył, że tak dobrze ją oswoiła.

   Będzie najpotężniejszą władczynią, przed którą każdy pochyli głowę. Ale on i tak spojrzy tylko na niego.

   Tak powinno być. Po to się spotkali. Nie widziała tego wcześniej, ale teraz wszystko było już ułożone. Korona i potęga należały do ich.

– Too, jaki jest plan? – Zrobiła obrót, aż zafalowały jej włosy.

– Bardzo prosty – Założył ręce na piersi. – Ty musisz tylko wywołać jakieś drobne zamieszanie typu wdarcie się do laboratorium, co pewnie przyciągnie Mylene i Shadowa. Zenoheld ma na ciebie uważne oko. Resztą zajmiemy się z Gusem i nim ktoś się obejrzy – Zademonstrował dłońmi wybuch. – Korona jest moja, a kontroler zostaje zniszczony, co uwalnia bakugany. Pamiętaj tylko, by czekać na nas w hangarze koło Niszczyciela.

– O ile nic tam nie spadnie mi na głowę – Uniosła brew. – Jak na przykład kawałek sufitu czy ściany.

– Twój bakugan cię obroni – odparł spokojnie i spojrzał na Fludima.

   Z nim było trudniej, ale w końcu i jego umysł mu uległ. Zresztą czemu miałby nie, skoro Spectra teraz figurował tam jako ten co troszczył się o jego wojowniczkę i obiecał stworzenie pokojowych relacji z bakuganami?

   Wystarczy przelać trochę krwi i wszystko się ziści. Szczęście, pokój.

   Jego królestwo.

   Ciekawie w której koronie Jessie będzie najlepiej?

– Słucham? – Spojrzała na niego zdumiona.

   Ugryzł się w język. Dał się ponieść fantazjom i odezwał na głos.

– Mówiłem do siebie – Machnął ręką.

   Nie było sensu jej teraz mówić. Nie mogła się wystraszyć. Nie miał czasu, by znów zmieniać jej wspomnienia.

   Szczęśliwie rozległo się pukanie, po czym wszedł Gus z Lynciem.

– Mistrzu Spectra – Grav skłonił się, a Volan stał znudzony.

   Skinął głową ku Gusowi i obrócił się do Jessie z delikatnym uśmiechem.

– Musisz się wyspać, a ja mam jeszcze do załatwienia sprawę z Lynciem.

   Spojrzała na niego niepewnie, ale nigdzie nie ujrzał strachu. Dobrze. Tak miało być.

– W takim razie dobranoc.

– Dobranoc, Jessie.

   Gus skłonił się ponownie, przepuścił dziewczynę i oboje opuścili laboratorium. Drzwi cicho się zasunęły. Zapanowała cisza.

   Odetchnął, czując, jak wraca chłód i to ciemne, drapieżne uczucie pod czaszką.

– To czego ode mnie chciałeś? – spytał na pozór nonszalancko Volan, zakładając ręce za głowę.

   Żałosny akt. Widział, jak oczy uciekły mu na bok, ręka zadrżała, a oddech na sekundę zatrzymał się w płucach. Panika była wyczuwalna w powietrzu niczym gęsty smród.

   Uśmiechnął się, obnażając zęby i zaczął podchodzić. Powoli, mocno uderzając butami o białe linoleum. Dźwięki kroków odbijały się echem od ścian i martwych maszyn.

   Nogi Lynca zadrżały.

   Wyciągnął kartę i nieśpiesznie włożył do gantleta. Czerwony miecz zalśnił.

– Naprawdę myślałeś, że ci ufam, Lync? – zakpił i roześmiał się. Chłodny pogłos poniósł się w mroczne kąty. – Wiadomo, że taki szczur jak ty zaraz mnie zdradzi. Albo już to zrobiłeś.

– Nie! Ja...

– Nie? Błagam cię – Uniósł brew, a jego oko zapłonęło jaskrawą czerwienią. – Ty zawsze zmieniasz strony. Ale nie tym razem. Nie dam ci tego zniszczyć – zniżył głos, wydając z siebie niemal warknięcie. – Nie pobiegniesz do Hydrona. Nie zniszczysz mojego dzieła i nie zabierzesz jej ode mnie.

   Nawet jeśli Lync chciał się obronić, to jego ruchy były za wolne, za słabe. Patrzył na niego szeroko otwartymi oczami, kiedy z rany zaczęła wyciekać jasnoczerwona krew. Uniósł drżącą jak w febrze rękę i dotknął cięcia. Jego usta otworzyły się w niemym krzyku, lecz wyciekł z nich tylko szkarłatny strumień, nim upadł w akompaniamencie głośnego charknięcia

   Czekał cierpliwie, aż przestanie się oszalałe wić. Zmarszczył brwi, kiedy palce obryzgane posoką przejechały po jego nogawce.

    Nienawidził krwi śmieci.

  Ale musiał przyznać, że to było na swój sposób fascynujące, patrzeć na pojedynek śmierci z życiem. Baronowi i Aceowi nie poświęcił tak uwagi, zaślepiony furią. Teraz mógł spokojnie obserwować, jak wpółprzytomny Lync rozpaczliwie dociskał dłoń do rany, próbując krzyczeć. Szarpał się, jakby walczył z niewidzialnymi dłońmi śmierci, póki nie zastygł w kałuży krwi.

   Westchnął, schował miecz i ruszył do wyjścia. Tylko on, Gus i Jess mieli tu dostęp. Jutro i tak to miejsce spłynie krwią, więc kogo zainteresuje trup z wcześniejszej nocy?

 

****

 

   Odór krwi jednocześnie słodki i metaliczny wiercił mu się w nosie. Czerwone światło alarmowe migało szaleńczo, kiedy kroczył korytarzem. Rękawiczki miał przesiąknięte posoką, co powinno go cieszyć w końcu należała do Hydrona.

   Ale coś było nie tak. Słyszał ryk smoka, który nie był Heliosem. Drago. Czyli Dan Kuso tu był, a to komplikowało plany. Nie chciał mieć zrozpaczonego po ujrzeniu martwych kumpli dzieciaka na łbie, bo pozbycie się Kuso póki co nie wchodziło w grę.

   Musiał dorwać Zenohelda.

– Gus, ruszamy natychmiast!

   Jednak zamiast swojego wiernego sługi i jego bakugana napotkał opustoszały hangar z nieruchomym Niszczycielem. Poczuł, jak krew zamienia się w lód. Rozejrzał się dokładniej, choć otoczenie zaczęło wirować. Gdzie Jessie? Gus go zdradził?

– Spectra, on tam leży – odezwał się jego bakugan i wskazał na odległy kąt hangaru, gdzie za kilkoma skrzyniami spoczywał związany Grav.

   W jego głowie eksplodowało kolejne tysiąc pytań, gdy przed oczami mu błysnęło i w następnej sekundzie leżał na posadzce. Wpatrywał się w szoku w sufit, nim jego umysł zarejestrował ostry ból, który promieniował gdzieś w okolicy mostka. Nie słyszał, co mówił Helios, bo do jego uszu doszedł dźwięk obcasów.

   Tylko jedna osoba mogła je teraz mieć.

– Jessie – wyszeptał.

   Dziewczyna spojrzała na niego z góry. Pobladła z mocno zaciśniętymi ustami. Fioletowy mgła ciągle przewijała się przez palce jej dłoni. Ach, więc to było to.

– Czemu?

   Próbował wstać, gdy przycisnęła jego kolano butem do ziemi. Ból stawał się coraz gorętszy w przeciwieństwie do zimnej plamy rozlewającej się na koszuli. Zacisnął zęby. To nie mogło się tako skończyć. Złapał ją za kostkę i szarpnął. Straciła równowagę i wylądowała na nim, wpijając łokieć w ranę. Zlekceważył to i gorączkowo wpatrywał się w jej twarz.

– Czemu?! – warknął. – Jak?!

– Moja moc jest silniejsza niż myślałeś – odparła.

   Ich oddechy mieszały się razem. Miał ją na wyciągnięcie ręki, mógł jej dotknąć. Jednak zamiast tego patrzył w jej oczy. Nienawiść, strach i wstręt migotały w nich, przeszywając go na wskroś i raniąc bardziej. Gdzie była miłość? Podziw?

– Od jak dawna?

   Przechyliła głowę i podniosła się, mrużąc oczy.

– Tygodnia. Ocknęłam się z twojej obrzydliwej fantazji.

   Tydzień. Siedem dni. Tyle chowała to przed nim. Tak długo. A on się nie zorientował. Ogarnęła go złość. Chciał jej dać wszystko, a ona go zdradziła.

– Zdradziłaś mnie – syknął, próbując ruszyć dłonią.

– Niby czemu miałabym nie? Zraniłeś mnie, Spectra. Zabiłeś moich przyjaciół – Przez jej twarz przemknął cień furii, a moc buchnęła energią.

– Chciałem ci dać wszystko!

– Nie, Spectra. Chciałeś zdobyć wszystko. A ja ci już powiedziałam – uśmiechnęła się smutno, unosząc rękę. Jej oczy na ułamek sekundy straciły w sobie coś ludzkiego. – To nie jest miłość. To obsesja.

   Cios fioletowej masy spadł na niego, lecz nie towarzyszył mu ból. Czuł tylko jak ciągnie go w dół, odrywając od ciała. Jessie podniosła się i obróciła. Odgłos obcasów oddalał się równo z zwalniającym rytmem jego serca.

   W końcu skrwawiona rękawiczka padła bezwładnie na podłogę.

 

 


 Hello tu autorka, którą nudzą już bohaterki w yandere opowieściach, które kończą no...chujowo XDDD Nie każdy się może spodziewał, ale dla mnie to najlepsze zakończenie.

Polecam gunshot by kard! Zajebisty kawałek

Odmeldowuje się!

3 komentarze:

  1. Cieszę się, że się spodobało ^^ Za często czytałam już z motywem, że ofira yandere albo ma syndrom sztokholmski albo po ludzku nie ma jak uciec, więc zmieniłam to XD Yes, poważniejsza i lekko już psychiczna po "miłości" Spectry ^^'' A co do Jess jako mroczna królowa to zawsze mogę napisać one/two shota o tym, ciekawy koncept!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tru XDDD Nie no moc po co istnieje XDD Kurde pogoda pod pisanie, a ja do tej pory w książkach tonę, a muszę jeszcze powtórzyć zaraz

    OdpowiedzUsuń
  3. to może trochę zająć, szkoła nie oszczędza XDD

    OdpowiedzUsuń