piątek, 19 lipca 2019

Okno - one shot #11


   Grzmiało w oddali, deszcz siekał ostro, sprawiając, że nawet jego płaszcz zaczął przemakać. Mimo to nie ruszył się z bezpiecznego miejsca. Nie chciał ryzykować, że go znów zobaczy, skoro już dziś przypadkiem na siebie wpadli, gdy próbował się chyłkiem wycofać ze stacji metra i wziąć taksówkę. Nie mogła niczego podejrzewać.
   Woda spływała mu z włosów, a palce stóp cierpły z zimna, kiedy został wynagrodzony za swoją cierpliwość. Pomiędzy gałęziami drzewa pojawiło się światło bijące z lampy w jej pokoju. Jak zawsze nie zasunęła zasłon, dzięki czemu miał świetny widok, jak powoli czesze swoje grube fioletowe włosy. Jej oba nadgarstki były nagie.
   Wsunął rękę do kieszeni i przesunął palcem po błękitnych koralikach bransoletki. Ciekawe, czy dziś też będzie przetrząsała całą toaletkę, myśląc, że ją gdzieś zostawiła? Tak samo jak szukała swojej gumki, kolczyka oraz białej apaszki. Wiedział, że z każdą kradzieżą wiązało się ryzyko złapania, ale nie mógł się powstrzymać. Wszystkie te rzeczy miały jej zapach. Przyjemny, kojący i sprawiający, że zasypiał bez koszmarów. Same zdjęcia już mu nie wystarczały. Musiał posiąść jakiś jej fragment.
   Nagle obróciła głowę w stronę okna. Poruszył się niespokojnie, choć nie było szans, by go dostrzegła z tej perspektywy. Zmarszczyła uroczo nos, potrząsnęła głową i złapała dół swojej koszulki. Przełknął ślinę. Dziś naprawdę został wynagrodzony.
   Gdyby mógł, wyciągnąłby aparat i uchwyciłby jak najwięcej ujęć jej kształtnej figury. Tak pozostały mu tylko oczy, którymi chłonął każdy milimetr, każdą wypukłość, każde wgłębienie. Och, jak chciałby móc dotknąć tej miękkiej skóry lub wsunąć dłonie w jej długie, pachnące wanilią włosy. Lecz wiedział, że nie miał na to szans. Nie była nim zainteresowana i zapewne nawet nie pamiętała jego imienia.
   Wstała, znikając z jego oczu. Po chwili światło zgasło. Zmarszczył brwi, bo dopiero teraz do niego dotarło, że coś było nie tak. Zazwyczaj w piątki po lekcjach śpiewu szła do restauracji zjeść sushi, potem wracała do domu, przebierała się i wychodziła ze swoimi przyjaciółkami. Jednak teraz wyglądało, jakby się położyła. A może poszła do łazienki?
   Po dwudziestu minutach uznał, że zasnęła, więc obrócił się na pięcie. Dziś już nie będzie mógł za nią chodzić, więc wróci do siebie i zażyje trochę snu. Nie mógł wywoływać pytań ani podejrzeń w pracy. Wszystko musiało być perfekcyjne, przynajmniej na powierzchni.
   Kiedy dochodził już do zakrętu, olśnienie uderzyło go jak grom z jasnego nieba. Nie zamknęła drzwi. Doskonale wiedział, że miała swój zwyczaj i zawsze oprócz zakluczenia zamka na dole, robiła to samo na górze, a dziś nie widział, by zasuwka się przekręcała. Serce mu szybko zabiło, a w gardle zaschło. Właśnie dostał niepowtarzalną okazję od losu, by wreszcie móc ujrzeć ją z bliska, by móc wdychać jej zapach.
   Szybko zawrócił i idąc pod murem, dotarł pod odpowiedni dom. Przeskoczył przez niski płotek i dopadł do drzwi. Dotknął zimnego metalu klamki, a przez jego ciało przebiegł dreszcz. Jeśli się pomylił, to koniec gry, ale wiedział, że nie było już powrotu. Te kilkanaście miesięcy obserwowania, kilkaset dni fantazjowania, kilka tysięcy godzin spędzonych na robieniu zdjęć, kilka milionów minut noszenia w sobie uczucia pustki. Nie zdzierżyłby już ani sekundy dłużej podobnych tortur. Jego umysł wołał o uwolnienie podobnie jak żądzą, którą zduszał od samego początku.
   Nacisnął i delikatnie popchnął. Drzwi ustąpiły i wpuściły go do zalanego mrokiem korytarza. Ostrożnie ustawił stopy, by nie wywołać żadnego dźwięku. W oddali słychać było tylko tykanie zegara oraz stukot kropel deszczu o szyby. Wyciągnął podręczną latarkę i szybko oświetlił sobie schody. Żadnych przeszkód. Wyłączył i zatopił się w ciemność.
   Stawał krok za krokiem, uważnie nasłuchując, jednak wszystko zdawało się potwierdzać jego domysły. Spała. Uśmiechnął się, czując, jak jego serce zaczyna szybciej bić. Wszedł na piętro i idąc niemal na palcach podszedł pod jej pokój.
   Przyłożył ucho do drzwi. Poczuł łaskotanie w brzuchu, gdy usłyszał spokojny równomierny oddech. Wszedł do środka.
   Oświetlało ją jedynie słabe światło ulicy, lecz on już czuł, jak miękną mu nogi. Spała na plecach z rozrzuconymi na boki rękami, a jej włosy rozsypały się wokół jej głowy, tworząc coś na kształt. Miała lekko otwarte usta i czarne długie rzęsy rzucające cienie na policzki.
   Była taka piękna, taka niewinna, taka urocza, że aż ledwo można było uwierzyć w jej istnienie.
   Wyciągnął drżącą dłoń i opuszką palca trącił nadgarstek. Kontakt z ciepłą skórą sprawił, że prawie ujrzał gwiazdy.
    Właśnie w tym momencie coś w jego wnętrzu się złamało. Uklęknął i sięgnął do wewnętrznej kieszeni kurtki, uważnie obserwując jej twarz. Gdy dotknął buteleczki, zawahał się, ale zaraz prychnął w duchu nad własną głupotą. Przecież ona też musiała tego chcieć, w końcu zostawiła dla niego otwarte drzwi. Wiedziała o nim i czekała, aż wykona ruch. Chciała z nim być w ich własnym małym świecie, gdzie tylko oni będą mieli wstęp.
   Słodkawy zapach rozniósł się po pokoju, na co jej powieka drgnęła. Pogładził ją po policzku. Otworzyła gwałtownie oczy, prezentując swoje przenikliwe błękitne tęczówki. Spojrzała na niego ze strachem, po czym zamrugała gwałtownie.
– Co ty tu robisz, Gus? – spytała, suną ręką ku ramie łóżka. – I co zamierzasz zrobić?
   Przygniótł ją do materaca za pomocą lewego przedramienia, przyszpilając jej nadgarstek kolanem. Wiedział, że trzymała paralizator zawsze w swoim pobliżu, ale nie pomyślał, by się go pozbyć wcześniej.
– Zaraz będzie po wszystkim – przemówił kojącym głosem.
– Spierdalaj, pojebie! – krzyknęła, próbując się uwolnić. – Puszczaj! – Kopnęła go mocno w okolice nerki, na co zakrztusił się powietrzem, ale zachował równowagę i niemal brutalnie przycisnął szmatką nasączoną chloroformem do jej ust.
   Walczyła przez chwilę, kopiąc na oślep i próbując sięgnąć paralizator, który na swoje nieszczęście chwile zrzuciła na podłogę. Jednak z każdą chwilą jej ruchy stawały się coraz wolniejsze i słabsze, aż zamknęła oczy i zapadła w kolejny mocny sen.
   Wsadził szmatkę do kieszeni i podniósł się, biorąc dziewczynę na ręce.
– Nie masz się o co martwić, Akane – powiedział miękkim głosem i odsunął kosmyki z jej czoła. – Wszystko będzie dobrze. Zabiorę cię stąd
  Do miejsca, gdzie będziemy tylko my.
   



Nie pytajcie, czemu mam taki wylew weny na yandere charaktery XDD Jakoś mnie wzięło po piosenkach Melanie Martinez, zresztą yandere!Gusa to ja już chciałam napisać hohoho na Halloween xDD W każdym razie wybaczcie, że nie rozdział, ale dalej jest w fazie pisania
Odmeldowuje się!
Ps. Nw czy gorszy czy lepszy od tego ze Spectrą, ale dla mnie Grav na pewno byłby innym typem yandere. I to tym gorszym, bo długo możesz sobie nie zdawać sprawy, kto się tak wpatruje w twoje okno...
Słodkich snów <3 p="">

3 komentarze:

  1. Hehe, tutaj nie ujawniłam postaci do samego końca XD On to bardziej stalker stawiający na działanie zza kurtyny, a Spectra leci od razu z pięściami XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam tego shota, wyszłam z busa i doszłam do pasów. Już miałam przechodzić kiedy ktoś nagle mnie chwycił za rękę. Tak się przestraszyłam XDD A to tylko jakaś pani, która chciała żeby jej pomóc na pasach. To był drugi i ostatni shot tego typu.
    Sama nie wiem kto był bardziej creepy. Gus czy Spectra. jak byś mi nie napisała, że to Gus to do ostatniego momentu bym się nie połapała co to za świr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mam nadzieję, że ostatni, mózg i wena mi się uspokoiły XD Heheh, widzisz, jak ja dobrze ukrywam postacie, hyhyhy. Dobra, może wreszcie ruszę ten rozdział, ehhh

      Usuń